poniedziałek, 21 lipca 2014

Zawieszenie

Sam tytuł postu mówi o czym będzie ten post .
Blog niestety jest zawieszony , a już prawdopodobnie usunięty .
Przykro nam , ale nie odniósł od takiego sukcesu jak planowałyśmy .
Dziękujemy za wszystkie komentarze jakie napisaliście  :) ♥ .
Dziękujemy za aż ( jak na początek ) ponad 1300 wyświetleń :) ♥ .
Mamy zamiar , albo raczej w planach , które omawiamy , założyć innego bloga na
miejscu tego .
Niestety nie jest to potwierdzone .
Moja koleżanka właśnie odpoczywa i nie mogę z nią
nawiązać kontaktu :p .
Tak czy siak , dziękuje za nas obie ♥ .
Miło było pisać dla Was kochani ♥♥
 
 


czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 5

**James**
Po krótkim jak na mnie biegu wróciłem do domu. Żona siedziała w kuchni i coś gotowała. Była godzina 11 a Sophie jeszcze siedziała w pokoju. Ta sprawa z tym całym Nathan'em mocno śmierdzi. Po rozmawiałem na ten temat z żoną. Jej reakcja była dość podobna do mojej. Po paru minutach córka zeszła na dół.
- Usiądziesz? Musimy porozmawiać... - powiedziałem - Sophie ! Słyszysz mnie ?!
-Tak, tak...
- Chciałbym z tobą porozmawiać na temat wczorajszego dnia
- Nie mam czasu . Przyjdę za jakiś czas ..-wychodziła z kuchni, ale stanąłem jej w przejściu
- Idziesz do tego Nathan'a ...- spojrzałem na nią
- Może .. -odwróciła wzrok .
- Zabraniam ci !
- Nie masz prawa ! - podniosła ton
- Mieszkasz pod moim dachem , więc jednak mam ...
-To ja się wyprowadzam ! - pobiegła na górę.
- Tylko spróbuj ! - krzyknąłem
- A spróbuję ! - trzasnęła drzwiami .
- Co ty narobiłeś ... Miałeś z nią spokojnie porozmawiać ...- powiedziała moja żona
- Tak tak, wszystko moja wina! - poszedłem do sypialni

Jakiś czas później, godzina 22.30

Ruszyłem piechotą na miejsce spotkanie. Droga zajęła mi 10 minut. Miałem jeszcze 20 minut, więc usiadłem na ławce i patrzyłem w gwiazdy. Przeliczyłem banknoty. Dokładnie 450 dolarów znajdowało się z białej kopercie. Minęło kolejne 5 minut i Danny siedział już obok mnie. Podał mi dość dużą kopertę. Sprawdziłem zawartość. Wszystko się zgadzało, broń i papiery wystawione na Paul'a Rader'a. Kiedy zakończyliśmy wymianę każdy rozszedł się w swoją stronę. Poszedłem wypróbować broń. Miałem 3 pełne magazynki. Znalazłem idealne miejsce na "strzelnicę", czyli gdzieś w lesie za miastem. Przyszedłem do domu, zgarnąłem auto i pojechałem tam. Wyciągnąłem z auta jakieś stare butelki, puszki. Wszystko poustawiałem i zacząłem strzelać. Pistolet, który zakupiłem to Walther PPK. Moja celność nie pogorszyła się, więc było dość dobrze. Około godziny pierwszej w nocy wróciłem do domu i po cichu sprawdziłem czy każdy śpi. Sophie nie było w jej pokoju. Czyżby uciekła? Nie wiem. Poszedłem spać.

**Max**

Było mi głupio. Brat posądzony o morderstwo tej kobiety, ucieka. A ja nie potrafię ojcu wytłumaczyć, że to nie on. I do tego jeszcze to Abby musi prowadzić tą cholerną sprawę! Ygh... Muszę iść do pracy... Dzisiaj sprawa tej dziewczyny, która posądzona jest o morderstwo siostry. Wszystkie dowody świadczą o jej winie. Ale jaka jest prawda? Tego to ja nie wiem. Ja wykonuję tylko swoją pracę. Podjechałem pod pierwszą lepszą kawiarnię i kupiłem kawę na wynos. Dziesięć minut później byłem już w sali sądowej. Byłem pewny swoich argumentów. Rozprawa się zaczęła.
- Wysoki sądzie, ławo przysięgłych. Dzisiaj sprawa tyczy się brutalnego zabójstwa Ann Mazursky, polki. Oskarżoną jest jej siostra, Juliet Mazursky. Oskarżam Juliet Mazursky o to, że 8 dnia obecnego miesiąca siedząc w kuchni z Ann wyciągnęła nóż i 4 razy pchnęła ją nim. Później odcięła jej palce lewej ręki. Za popełnioną zbrodnię żądam kary 18 lat pozbawienia wolności. - zacząłem wstępne przemówienie. Następnie wypowiedział się adwokat Ann. Rozprawa trwała dość długo. Ostatecznie Ann została skazana na 10 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata. Uważałem ten wyrok za zbyt łagodny, ale to nie ja o tym decyduje.  Teraz pojechałem do kancelarii. Musiałem dzisiaj wykonać całą papierkową robotę, jutro mam trzy rozprawy, więc z sądu za szybko nie wyjdę. Musiałem napisać wstępne mowy. Praca prokuratora nie należy do tych przyjemnych. Wręcz przeciwnie. Często trzeba postawić ludziom niewinnym zarzuty, które później okazują się być bezpodstawne. Trzeba wysłuchiwać tych wszystkich wyzwisk i tym podobnych. Reszta dnia minęła dość szybko, moja żona przywiozła mi kawę, ja siedziałem nad tymi sprawami na jutro. Miałem nadzieję, że zarzuty które postawić mam jednej z osób są bezpodstawne. Mianowicie chodziło o zabójstwo współpracownicy. A właściwie sekretarki. Mam nadzieję, że nie stanie się najgorsze w kwestii mojego brata, czyli Abby nie znajdzie go i nie będę musiał prowadzić jego sprawy...


**Sophie**
Już jutro mój 1. dzień szkoły . Trochę się denerwuję , bo nie wiem kogo tam poznam i jak w niej jest . Jakie panują tam zasady między innymi .
Nie zamartwiałam się tym dłużej i zabrałam się za ubieranie w świeży strój . Muszę przyznać , że zaczęło zależeć mi na Nathan'ie . Jest słodki , uczynny i zabawny . Wybaczę mu tą sprawę z pudłem .
Po dłuższej chwili zastanowienia wybrałam wygodny i jednocześnie bardzo podkreślający moje długie , zgrabne nogi , zestaw .
długie , zgrabne nogi , zestaw .
zestaw . Może i nie w moim stylu ,ale czas na coś nowego ! Czas na zmiany ! Dzisiejszy dzień wykorzystam na uzupełnienie mojej szafy , bo nie wiele w niej mam . Kilka bluzek , spodni , bluz ,bielizna -  nie koniecznie takie jakie wolałabym wziąć .
Wykonałam  poranną toaletę i poszłam na dół spożyć śniadanie .
Na dole , w kuchni siedział ojciec z matką i o czymś rozmawiali . Nigdy tego nie robiłam , lecz spróbowałam podsłuchać ich wymiany zdań .
- Ona jest niemożliwa ! - krzyknął ojciec - Mieszkamy tu kilka dni , a ona już całuje się z sąsiadem ! Musimy z nią porozmawiać ...
- Kochanie , ona ma 17 lat... -zaczęła , lecz nie było dane jej skończyć .
- Popierasz to zachowani !? - rzucał się ojciec .
-Niczego takiego nie powiedziałam ! - zastrzegała się matka - Po prostu mógł wpaść jej w oko . Ma 17 lat . Nie jest mała dziewczynką ...
- Ale nie jest też dorosłą i odpowiedzialną kobietą ... Jest dzieckiem ! - znowu przerwał jej mój tata .
- Ehh... Ja uważam , że jest odpowiedzialna . Miłość nie jest taka zła ... Musisz w końcu zrozumieć , że kiedyś nadejdzie czas kiedy będziesz musiał ją oddać innemu mężczyźnie . Mało prawdopodobne jest to ,że pójdzie do zakonu ... - zabrała się za zmywanie - Ale jestem za tobą ... - cisza .
Delikatnie zeszłam całkowicie po schodach i wparowałam do kuchni . Ojciec coś tam do mnie gadał , ale ja jedynie wyjęłam jabłko z lodówki i zaczęłam jeść .
- Sophie ! Słyszysz mnie ?!
-Tak, tak... -popatrzyłam na zegarek .
- Chciałbym z tobą porozmawiać ... - bla , bla , bla .
- Nie mam czasu . Przyjdę za jakiś czas ..-już wychodziłam z kuchni, gdy ojciec zasłonił mi przejście .
- Idziesz do tego Nathan'a ...- popatrzył na mnie .
- Może .. -odwróciłam wzrok .
- Zabraniam ci ! - krzyknął.
- Nie masz prawa !
- Mieszkasz pod moim dachem , więc jednak mam ... - syknął .
-To ja się wyprowadzam ! - warknęłam i pobiegłam na górę .
- Tylko spróbuj ! - biegłam szybciej , aby nie mógł mnie złapać .
- A spróbuję ! - trzasnęłam drzwiami .
- Co ty narobiłeś ... Miałeś z nią spokojnie porozmawiać ...- usłyszałam zawiedziony głos matki .
Bez zastanowienia zaczęłam pakować kilka swoich rzeczy . Postanowiłam iść do Sykes'a . On na pewno mnie przygarnie .Zrobię to jednak w nocy . Nie chcę tracić czasu na zbędne krzyki .
Czas zleciał mi szybko . Przez te kilka godzin odświeżyłam się i przebrałam w coś innego .
Już wymykałam się z domu , gdy światło w przedpokoju się zaświeciło .
- Sophie ? - usłyszałam głos brata .
- Wystraszyłeś mnie .. - odetchnęłam z ulgą .
- Co ty wyprawiasz ??! - krzyknął.
-Ciii..- uciszałam go - Nie martw się , wrócę ... - ucałowałam jego malutką główkę i wyszłam .



**Nathan**

Cały dzień spędziłem na wydawaniu kasy z karty ojca Alice . Nieźle się bawiłem . Musiałem uzupełnić zapasy gumek . Dzisiaj planuję ostrą zabawę z kilkoma panienkami . Dobry seks grupowy poprawi mi humor . Tego dnia w ogóle nie widziałem Alice . Nie ! Nie martwię się ... Po prostu ... Jest moim celem , znaczy cała jej rodzina jest , ale ona dała i mam nadzieję , że da jeszcze więcej informacji .
Wracając do zabaw . Moje panienki już przyszły . Igraszki trwały w najlepsze gdy zadzwonił dzwonek do drzwi .
-Kurwa ...Kogo niesie o .. - spojrzałem na zegarek - O...23.12 ?! - wstałem .
- Oo... - jęk niezadowolonych pań .
- Kochane zaraz wracam ... - szybko pomknąłem na dół i otwarłem drzwi .
-Alice ? - zdziwiłem się - Co ty tu ..
- Przenocuj mnie ... W domu się pokłóciłam i nie chcę tam być . Wiem , że to żadna różnica , bo dzieli nas zaledwie kilkanaście metrów , ale nie chcę dzielić z nimi , a w szczególności z nim - domyśliłem się , że chodzi o ojca - domu ...
- Emm... No jasne ... Wejdź ... - wpuściłem ją - Poczekaj tu ... Usiądź na kanapie , za 5 minut jestem .. - pobiegłem do moich kotków i przekazałem im tą okropną wiadomość . Szybko się zebrały i nie postrzeżenie wyszły .
Był do mój pierwszy raz ,kiedy zapłaciłem , a w pełni nie skorzystałem z usług .Tak na prawdę to wcale się nie rozkręciliśmy .
Ubrałem się i zszedłem do Alice . Dziewczyna siedziała skulona na sofie . Bez zastanowienia usiadłem obok niej . Mam szansę - pomyślałem . Przysunąłem się i delikatnie przytuliłem .
- Co  się stało ?- zapytałem udając , jakby mnie to interesowało . Zapłaciłem za gorąca noc , a zamiast korzystać , wyprosiłem moje zabawki . Nie miała kiedy przyjść ?
- Pokłóciliśmy się .... Wiem , że prawie nie ma różnicy , bo dzieli nas kilkanaście kroków , ale nie chce tam spać . Pros.. - przerwałem jej lekko muskając usta brunetki .
- Jasne .. Choć .. - pociągnąłem ją do pokoju gościnnego , który znajdował się na piętrze ,na przeciwko mojej sypialni .
- Tu jeszcze nie byłam .. - uśmiechnęła się i usiadła na łóżku , a ja zaraz obok niej .
- Nie było czasu , aby pokazać ci cały dom , więc teraz masz okazję ...- delikatnie dotknąłem opuszkami palców jej ciepłej dłoni - A o co poszło ? - zagadałem .
- Ehmm...- mruknęła  - Czy to ważne ?
- Skoro mam cię przygarnąć na jakiś czas , to chcę wiedzieć trochę więcej Alice .. - przybliżyłem się .
-O ciebie .. - zabrała swoją rękę .
-Jak to o mnie ? - chyba jej ojcu nie spodobało się to , że flirtuję z jego córką . To dobrze . Uwielbiam denerwować ludzi . Niesprawiedliwe jest tylko to , że ona za to dostaje . NIE ! Nie jest mi jej żal czy cos podobnego . Po prostu to ja ją tak jakby kuszę sobą i wychodzi jak wychodzi . Raz się zdarzyło , że to ona zaczęła .
- Ojcowi i matce nie spodobało się , że .. - zamilkła - ... nasze bliskie relacje ... - szepnęła .
- Bliskie czyli jakie ? - spojrzałem jej w oczy i nachyliłem się do jej ust - O takie ?-zacząłem ją zachłannie całować . Było mi dobrze . Chyba polubiłem te jej słodkie , miękkie usta ... Ej.. Który ja już raz to powtarzam ?! Chyba co jakiś czas o nich wspominam , ale to nic . One na prawdę są ...STOP SYKES ! Ogarnij dupę !
- Dokładnie ...- zarumieniła się po skończonym pocałunku .
- Wiesz ...Dobranoc Alice .. - cmoknąłem ja w usta po raz ostatni i poszedłem do swojej sypialni . Tam bez problemu zasnąłem .


No więc publikujemy rozdział 5 :)
Mam nadzieję, że Wam się spodoba :D
3 komentarze - rozdział 

wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 4

**Abby**


Wstawiłam kwiaty do wazoniku , a czekoladki włożyłam do lodówki .
- Masz na coś ochotę ? - spytałam Nathana , które bacznie rozglądał się po pomieszczeniu .
- Em... - podszedł bliżej - Na ciebie .. - mruknął i objął mnie w tali , przysunął bliżej siebie . Oparłam dłonie na jego klacie , aby móc go odepchnąć . Na próżno . Brunet był dużo silniejszy .
- Mogę jeszcze raz ? - spytał i spojrzał na moje usta .
- Ost.. - nie mogłam dokończyć , bo chłopak połączył nasze wargi w pocałunku . Miał bajeczne usta . Pogłębiliśmy na początku nieśmiały całus , w pełen pożądania pocałunek , który  nie wiem jak długo by trwał gdybym nie przypomniała sobie o pudle z bielizną . W jednej chwili oderwałam się  od zielonookiego .
- To ... - zarumieniłam się . Chłopak nadal miał swoje ręce na mojej talii .
- Ykhym ... - usłyszałam chrząknięcie .
- Tato.. - odskoczyłam od bruneta .
- Może przedstawisz mi swojego ... kolegę ? - spojrzał wrogo na Sykes'a .
- Nathan .. - podał rękę ojcu - Nowy sąsiad .. - uśmiechnął się , a tata niechętnie to odwzajemnił.
- My .. - zaczęłam - .. idziemy na górę .. - powiedziałam i wskazałam chłopakowi schody - prosto i na lewo .. - kiedy zniknął ojciec zaczął przesłuchanie .
- Od ilu godzin go znasz ? - serio ?
- Od dwóch dni .. - odparłam zadowolona .
- Co robiliście w kuchni ? Prze szkodziłem ? - zapytał , a ja wspominałam pocałunek z Nathan'em .
- Alice .. - użył mojego fałszywego imienia - Mówię coś do ciebie .
- W niczym .. - poszłam na schody - Było już po wszystkim .. - wyszeptałam i ruszyłam do pokoju .

**Nathan**


Już ją miałem ... Niestety przyczłapał jej ojciec i wszystko popsuł . Zrobiłem tak jak mi kazała .Wszedłem na górę , ale nie na lewo , lecz na prawo .
Znalazłem się w sypialni ich rodziców . Tak mi się przy najmniej zdawało . Nie wyglądała ona na pokój w stylu nastolatki lub małego chłopca . Postanowiłem poszperać póki dziewczyna siedzi jeszcze na dole . Przeszukiwałem szafki i nic . Zero dokumentów , telefonów . Okrągłe zero . W ostatniej szafce znalazłem kartę kredytową .
- No nieźle Sykes ... - uśmiechnąłem się . Niby mam dużo pieniędzy , ale żeby zaszaleć forsą kogoś innego ? Takiej okazji nie przepuszczę .
- Nathan ? - usłyszałem głos Alice . Usiadłem na łóżku . Po chwili brunetka znalazła się w pomieszczeniu .
- Na lewo , nie na prawo .. - uśmiechnęła się i pociągnęła mnie za rękę . Kartę schowałem do tylnej kieszeni spodni .
- Ładnie .. - powiedziałem oglądając pomieszczenie . Było rzeczywiście bardzo dobrze przygotowane . Trochę wchodziło w mój styl . Tak naprawdę jedynym minusem było małe łóżko , znaczy się , łóżeczko . Jak ja bym na tym czymś chociażby spać . Nie wspomnę o seksie , który odbywałby się co noc . To łóżko nie wytrwałoby nawet godziny moich szaleństw z dziewczynami .
- Na pewno nie chcesz nic do picia ? - ponownie zapytała - Nathan ? - spojrzałem na nią . Może jak poproszę o herbatę , to sobie pójdzie , wtedy mam kilka minut za przeszukanie jej pokoju .
- Jeśli nie problem , to herbatki .. - uśmiechnąłem się .
- No pewnie , że nie . Za 5 minut jestem .. - wyszła . Mam około 5 minut . Wstałem i zacząłem przeszukiwać meble tak jak w sypialni jej rodziców . Początek był świetny .  Napotkałem na swojej drodze półeczkę z bielizną .
- Może się nie obrazi .. - powiedziałem chowając do kurtki parę stringów . Tak , to moje hobby - zbieranie bielizny . Takich majteczek to jeszcze nie miałem .
Następna była szafka z skarpetami , potem bluzki , spodnie , spódniczki , akcesoria np. wstążki , bransoletki . Na końcu , było równie miło jak na początku . Śliczne staniki . Wziąłem jeden , podobny w kolorze do dolnej części bielizny . W szafce znalazłem jakiś zeszyt .
- Pamiętnik ? - zapytałem . Szybko go jednak ukryłem , bo usłyszałem kroki Alice . Usadowiłem się na kanapie . Dziewczyna pomalutku postawiła kubek na stoliczku i usiadła obok mnie . No może ciut dalej , a nawet bardzo dalej ode mnie . Nie podobało mi się to więc przysunąłem się do niej i objąłem.
- Dziękuję za fatygę .. - wyszeptałem . Muszę jakoś zrechabilitować się po tym całym feralnym zajściu z moją kolekcją .
- Nie ma za co . Tak wypada .. - zarumieniła się . Jeszcze nigdy nie miałem styczności z tak nieśmiałą kobietką .
- Jutro poniedziałek . Masz jakieś plany ? - zapytałem i przysunąłem ją bliżej siebie .
- Raczej nie , ale ojciec coś gadał o szkole ... W sumie , i tak muszę dokończyć liceum . - odparła . Lekko się odsunęła ale ja jeszcze mocniej ją przytuliłem .
- Może powiesz mi coś o sobie ? - za proponowałem .
- A może raz niech panie nie mają pierwszeństwa ? - uśmiechnęła się . Była urocza . Ale stop ! To cel , nic więcej . W tej sytuacji mogę pozwolić sobie jedynie na sztuczną przyjaźń i ewentualnie seks . Nie mogę związać się nawet w sztuczny związek . Nigdy .
- Nathan James Sykes . Mam 21 lat ... - dziwnie na mnie spojrzała - Pochodzę z Londynu - skłamałem - I chyba tyle .. - mruknąłem .
- Masz rodzeństwo ? Gdzie pracujesz ? - zapytała .Myśl Sykes .
- Emm... Jestem pomocnikiem w schronisku ... - żeś palnął - ... Nie pracuję , rodzice przysyłają mi  kasę , jeśli już to dorywcza na jeden góra siedem dni praca . Nie mam . - kłamstwa za kłamstwami .
- Jedynak ...- szepnęła .
- Teraz twoja kolej piękna ..- przybliżyłem się.
- Jak mnie nazwałeś ? - zarumieniła się .
- Piękną ... Śliczna jesteś i jeszcze ten rumieniec .. -musnąłem jej szyję .
- Alice Rader .... 17 lat .. - stąd ten wzrok , ale , że stary jestem ? - Nie pracuję , nie chodzę aktualnie do szkoły . Mam brata .. - uśmiechnęła się .
Potem rozmawiając wypiliśmy herbaty . Przypomniałem sobie o karcie kredytowej i zaproponowałem :
- Masz może ochotę na zakupy ?- delikatnie położyłem swoją dłoń na jej udzie .
- Nie mam z czego szaleć na tych zakupach .. - zasmuciła się - Mogę tobie pomóc , chyba ,że znowu się na mnie wydrzesz .. -jeszcze bardziej posmutniała .Nie zrobiło mi się jej żal . Ani trochę . Uznałem ,że skoro to karta jej ojca , to chociażby ona powinna pobawić się .
Nie wiem czemu , ale podniosłem jej podbródek i lekko musnąłem usta .
- Już się nie gniewaj piękna ... - przytuliłem ją - Przepraszam jeszcze raz ..- powinienem zostać aktorem .
- Dobrze , zapomnijmy o tym... - odsunęła się .
- To pójdziesz ze mną ? - spytałem , nadal trzymając dłoń na jej udzie .
- Pod pewnymi warunkami ..- zaczęła . Spojrzałem na nią i zaczęła ponownie - Nie całujesz mnie . Nie dotykasz mnie .. - strzepała moją rękę - I nie wydzierasz się .
- Ehh..- tym razem ja " posmutniałem " - No dobrze . Skoro sobie tego nie życzysz .. - wstałem - Chodźmy ...- chwyciłem ją za dłoń .
Kilka minut byliśmy już na podwórku . Następnie razem ruszyliśmy do najbliższego centrum handlowego . Przez drogę nie wymieniliśmy ani jednego słowa .
- Choć tam.. - wskazałem na sklep z full cap'ami .
-Okej ..- odparła .
 Weszliśmy do sklepu i rozeszliśmy się . Wybrałem kilka czapek .Zacząłem je przymierzać , ale zaczęły przeszkadzać mi małolaty , które , że tak powiem , wpierdalały się przed lustro .
Postanowiłem pójść do przymierzali . Jak na złość wszystkie były zajęte . Jednak po chwili zobaczyłem  , że jedna jest otwarta . Wszedłem tam , a widok jaki zastałem bardzo mnie zadowolił .
- Hej piękna .. - uśmiechnąłem się do przymierzającej bluzę brunetki . Natychmiastowo się nią zakryła .
-C..co ty tu .. - zaczęła .
-Stoję ? - rozejrzałem się - Tak ,stoję . - uśmiech nr 5 i laska jest moja .
-Możesz wyjść ? Chciałabym się przebrać .. - zarumieniła się .
-Kontynuuj ... Minie przeszkadza .. - mruknąłem podchodząc bliżej .
- Miałeś mnie nie dotykać .. - przypomniała mi.
- Nie dotykam... - jeszcze bliżej ...
- Ale chyba zaraz dotkniesz .. - zaśmiała się i dosłownie wywalił MNIE z pomieszczenia . Czy długo czekałem  ? Dla faceta nawet 5 minut to jak 5 dni , więc... Eh..
- Przepraszam , że tak długo .. - wyszła , ja zaraz ominąłem ją i  wszedłem do przymierzalni .
Po zastanowieniu wybrałem tylko dwa , czarno-biały* i czarno-żółty .
Następnie zapłaciłem i ruszyłem z dziewczyną dalej . Wracając do zakupy . Brunetka nic nie kupiła w tym sklepie , bo jak to powiedziała " Nie ma kasy żeby kupić i to było wyłącznie przymierzanie .. " bla , bla , bla ...
Kolejny sklep .Był  bardziej dla kobiet , sukienki , szpilki , spódniczki , bluzeczki. Jakimś cudem dałem się tam zaciągnąć . Dziewczyna szybko chwyciła kilka sukienek i pobiegła , dosłownie , do czterech ścian zwanych przymierzalnią . Ja sobie poczłapałem po budynku i znalazłem  cudo .
Śliczną sukienkę . Moim zdaniem była urocza i jednocześnie cholernie seksowna . Chętnie bym ją w niej zobaczył , a potem zerwał to z niej . Tak .
- Alice .. - zawołałem ją .
- Tak ? - wyjrzała z kabiny .
- Ale nie mam za co ją kupić ..- mruknęła kiedy pokazałem jej cudo .
- Przymierz .. - wepchnąłem ja do pomieszczenia .
Po kilku minutach wyszła i muszę przyznać ,że gdybym mógł , to wepchałbym się tam do niej i wypieprzył . Tak bosko wyglądała .
- Nathan ... Kazałeś mi ją przymierzyć , a teraz szkoda mi ją zdejmować .. - posmutniała . A co mi tam .
- Kupie ci ją piękna .. - podszedłem bliżej , a ta otworzyła buzię .
-Nie możesz .. -zarumieniła się - Nie zasługuję ..
- Jeszcze  nie , ale za malutkiego całusa , jestem gotów kupić co tylko chcesz - tym bardziej , że mam kartkę twojego starego .
- Serio ?- zachichotała .
-Tak .. więc .. - nie dokończyłem , bo dziewczyna złączyła nasze wargi . Był on delikatny . Jeszcze nigdy się tak nie całowałem . Było inaczej ... Dużo inaczej .
- Przebieraj się i idziemy do kasy .. - uśmiechnąłem się .
Potem szybko poszło  .Zakup sukienki i odwiedzenie innych sklepów . Teraz wracałem z Alice do jej domu . Zatrzymaliśmy się przed drzwiami .
-Dziękuje za tak miły dzień ... - potrząsnęła torbą gdzie był jej , a raczej mój zakup  , dla niej - I za nią .. - podeszła i dała mi nagrodę . Słodkiego całusa . Pogłębiłem go , ale w oknie dostrzegłem niezadowoloną twarz jej ojca . Odsunąłem się . Przynamniej próbowałem , ale Alice poleciała z powrotem na mnie i znów zatopiliśmy się w pocałunku .
- To pa ..- pożegnała się i weszła do domu . Spojrzałem ponownie na okno . Nie widziałem " zadowolonej " miny starego laski .
Ruszyłem chodnikiem do " domu " . Przed furtką usłyszałem chrząknięcie .
- Nathan .. - odwróciłem się - To tylko cel - podszedł do mnie mój obecny szef .
- Tak wiem , ale to ona..
-Nie obchodzi mnie to ... - przerwał - Pozwoliłem ci na zabawę nią , ale masz zdobyć jak najwięcej informacji . Jeszcze się w niej zakochasz .. -powiedział poważnie , a ja wybuchłem śmiechem .
- Ha  , ha , ha ! Ja ? Zakochać ? Śmieszne .. - dalej się śmiałem .
- Uważaj .. - ostrzegł i zniknął w mroku nocy .
Rozbawiony wszedłem do domu . Spojrzałem w lustro , a tam .
- Matko.. - mruknąłem na widok malinki na szyi i dużym śladzie szminki na twarzy . Przez przypadek , chyba, wspomniałem dzień z Sophie ,czy też Alice .Nie ważne . Umyłem się i zmecony poszedłem spać .

**James**


Wróciłem do domu. To co zobaczyłem zdziwiło mnie, moja córka całowała się z tym sąsiadem.
- Ykhym
- Tato.. - odskoczyła od niego
- Może przedstawisz mi swojego ... kolegę ? - spojrzałem na mężczyznę
- Nathan .. - podał mi rękę - Nowy sąsiad .. - uśmiechnął się, z przymusu odwzajemniłem to
- My .. . idziemy na górę .. - powiedziała - prosto i na lewo ...
- Od ilu godzin go znasz ? - byłem wkurzony
- Od dwóch dni .. - odparła
- Co robiliście w kuchni ? Przeszkodziłem ? - zapytałem - Alice. Mówię coś do ciebie .
- W niczym - poszła. Chyba powiedziała jeszcze coś pod nosem, ale już nie usłyszałem. Nie miałem do roboty nic ciekawego, więc włączyłem telewizję. Kiedy mówiono o poszukiwanych Williams'ach odruchowo wyłączyłem odbiornik. Zacząłem rozmyślać, skąd znana jest mi twarz tego Nathan'a... To podejrzane, że znają się 2 dni i już się całują. Mam nadzieję, że on nie chce jej wykorzystać, na oko jest od niej 2/3 lata starszy. Ale nadal nie wiem, skąd znam tę twarz. Przy okazji spotkania Danny'ego spytam się go o niejakiego Nathan'a. Nie wiedziałem co robić. Telewizja odpada, internetu brak. Z Max'em się nie spotkam, Katy poszła do młodego do szkoły. Zostało mi przejść się. Postanowiłem wybrać się na spacer do Central Parku. Po drodze spotkałem kolejnego starego znajomego - Nick'a Carter'a. Mężczyzna szedł z jakimś psem.
- Hej Nick, jak dawno cię nie widziałem - powiedziałem
- O witaaaaj....
- Paul - przerwałem - Paul Rader
- Co? A nie Jam...
- Nie. Paul. Mam na imię Paul
- Czekaj. Nie rozumiem. Wejdziesz do mnie i opowiesz mi o co chodzi?
- Dobrze.
Ruszyliśmy w stronę jego domu, parę minut później byliśmy już w środku. Muszę przyznać, że nieźle się urządził. Wskazał na pomieszczenie i powiedział żebym się rozgościł. Skąd znam Nick'a? Odbywał praktyki u Max'a. Mężczyzna przyszedł z 2 filiżankami kawy.
- No więc. Opowiesz mi o co chodzi i dlaczego przedstawiasz się na ulicy jako Paul a nie jako James? - spytał - czy to chodzi o tą sprawę poszukiwania was?
- No więc, tak... Chodzi o to, że posądzają mnie o zabójstwo tej dziewczyny, a nie zrobiłem tego. Pojawiły się jeszcze groźby. Postanowiliśmy się wynieść, pod nowym nazwiskiem. Jeżeli teraz nas odnajdą to, będę musiał poddać się. Przez to przedstawiam się Paul Rader. A tak przy okazji, nie kojarzysz, żebyśmy prowadzili sprawę jakiegoś bruneta o imieniu Nathan? Ty masz pamięć do twarzy, imion i tym podobnych... - powiedziałem i dodałem jeszcze mały opis jego twarzy
- Był jakiś Nathan, ale jako świadek. Możesz go kojarzyć, bo Max miał tą sprawę. Wtedy byłem u niego na praktykach. Nazywał się... jakoś na S. Nie pamiętam, ale wiem, że analizowałem dokładnie jego kartotekę. Było na niego masę spraw założonych, ale w każdej świadkowie decydowali się na odwołanie zeznań.
- Dobra. Czyli wiem już więcej. Dziękuję ci. Mam nadzieję, że mnie nie wydasz...
- No pewnie, że nie! - zaśmiał się - nie odważyłbym się. Jesteś bratem mężczyzny, który nauczył mnie wszystkiego co umiem w swoim zawodzie. Nie jestem takim hamem - uśmiechnął się
Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas. Później pożegnałem się z nim i poszedłem do domu. Sophie nigdzie nie było. Pewnie była z tym Nathan'em. Siedziałem przy oknie i patrzałem, czy może nie idzie.  Telefon zawibrował. Dostałem SMS'a od Danny'ego

Broń i papiery już gotowe. Przesuwam termin odbioru na jutro, tam gdzie ostatnio o 23.

Odpisałem zwykłe OK i patrzałem dalej. Zobaczyłem Nathan'a i Sophie. Dziewczyna potrząsła torbą, a potem pocałowała go. Zdecydowanie nie podobało mi się to. Potem córka weszła do domu.
- Sophie! Pozwól do mnie ! - krzyknąłem
- Tak?
- Co to miało być? - byłem zdenerwowany
- Nic. Jak się nie podoba to nie patrz - powiedziała i poszła na górę
- Kurwa. Sophie! Ja jeszcze nie skończyłem! - krzyknąłem
- Ale ja tak! - odkrzyknęła
I weź tu dzieci wychowaj... Rozumiem, że dziewczyna ma ciężki okres, przeżywa to. Ale nie powinna robić takich rzeczy. Tak nagle całuje sąsiada, który z tego wynika, że ma jakąś kryminalną przeszłość. Nie podoba mi się to ani trochę, ale dogadaj się z nią...  Chciałem, żeby wieczór minął jak najszybciej... Kiedy Katy przyszła opowiedziałem jej o naszym świetnym nowym sąsiedzie, oraz o tym co robi nasza córka. Podzielała moje zdanie na ten temat. Zmęczony upadłem na łóżko.

**Next Day

Obudziłem się dość późno jak na mnie - była godzina dziewiąta. Na telefonie miałem jedną nieodebraną wiadomość - od Max'a.

Ojciec idzie w zaparte, nie idzie mu wytłumaczyć, że to nie ty. Przepraszam Cię, zrobiłem co mogłem...

Nie wierzyłem w to co czytam. Ojciec nie potrafi zrozumieć pomimo wielu argumentów Max'a? Trudno. Dla niego będę kryminalistą, może dla każdego się nim stanę. Mam to już gdzieś. Będę próbował odnaleźć prawdziwego sprawcę, oczyścić się z tych nieprawdziwych zarzutów.. Odpisałem mu

Trudno Max. Nie przejmuj się. Ta sprawa jest między mną a nim. Skoro chce wierzyć w coś, co nie jest prawdą niech mu będzie. Ja nie muszę mieć z nim kontaktu, nic. Jeszcze kiedyś zwątpi w to co zrobił nie przyjmując twoich słów do wiadomości. 

Ubrałem się w dresy. Przydałoby się zadbać o formę. Wyciągnąłem moją MP3, którą zawsze miałem przy sobie. Za każdym razem, kiedy szedłem biegać musiałem mieć coś do słuchania. Wciągnąłem trampki na nogi i zacząłem biec.

Rozdział 4 za nami ^^
Przepraszamy za długą nieobecność
Teraz  rozdziały będą w odpowiednim czasie ^^
3 kom. - rozdział


poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 3



**Sophie**
Nie mogłam doczekać się wizyty u Nathan'a . Byłam  w swoim pokoju , leżałam na łóżku  i czekałam na 16.30 .
- 15.... - zerknęłam na zegarek . Po chwili podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na lustro na przeciwko mnie .
- Jak ja wyglądam !? - krzyknęłam . Mam półtora godzinny . Szybko weszłam do łazienki . Wzięłam błyskawiczny prysznic . Uczesałam się w koka . Tym razem zrobiłam go bardzo dokładnie .
 



Potem nadszedł czas na makijaż . Postawiłam na coś takiego  . Następnie zaczęłam szperać w szafie . Wyciągnęłam w końcu idealny i wygodny zestaw ( bez kosmetyków ! ) . Kolejne spojrzenie na zegarek : 16.15 .
- Wow ... Zleciało . - powiedziałam . Zeszłam schodami na dół . W kuchni była mama .
- Mamo wychodzę . - uśmiechnęłam się .
- Gdzie ?! - zerwała się z krzesła .
- Em.. Do sąsiada .. - odparłam nakładając buty .
- W jakim celu ? - dopytywała .
- Spotkałam go dzisiaj w sklepie i za proponowałam pomoc w rozpakowywaniu . - podeszłam do niej - Pa .. - dałam całusa w czoło .
- Uważaj na się.. - nie usłyszałam końca , bo wyszłam z domu . Swój wzrok posłałam na przeciwną stronę -  dom sąsiada . Akurat Nathan wchodził na posiadłość swojego królestwa .
Jednak zobaczył mnie i podszedł bliżej .
-Hej .. - powiedział , teraz byliśmy oboje na jego podwórku .
- Cześć .. - odparłam chłopakowi .
- Cieszę się , że przyszłaś , bo nie mam pojęcia czy sam bym sobie dał radę .. - uśmiechnął się .
- Wiesz , jeszcze nie zaczęliśmy . Może wyjdzie na to , że bardziej ci będę przeszkadzać , a nie pomagać .. - zaśmiałam się . On również . Po chwili chwycił mnie za dłoń i ruszył w stronę domu . Przepuścił mnie w drzwiach , następnie sam wszedł do środka .
Byliśmy w przed pokoju połączonego z salonem . Było bardzo ładnie , no może te  pudła przeszkadzały ( wyobraźcie sobie że są kartonowe pudła ) .
- Wczoraj trochę zacząłem . Chłopaki od przeprowadzek również sporo zrobili .. - powiedział .
- Napijesz się czegoś ? Tak na dobry początek ?- za proponował .
- Herbatkę poproszę .. - uśmiechnęłam się i zaczęłam zwiedzać dom . Salon jak wspomniałam był cudny . Z tego co mogłam zobaczyć ,to chyba jedynie drobne rzeczy np. zdjęcia i ubrania nie były wypakowane . Meble były już ustawione .
Łazienka była cudna . W moim  stylu , że tak powiem . Kuchnia , marzenie . Było bardzo dużo sypialni jak na jednego faceta w budynku . A może on ma żonę , albo jakąkolwiek partnerkę ?
- Em.. Nathan sam tu mieszkasz ? - spytałam gdy chłopak przyniósł napoje .
- Tak . Jakoś nie mam z kim dzielić domu . Przywykłem już .. - uśmiechnął się , a mi ulżyło . Nie to , że gdyby okazało się , że jest w związku , to  wyszłabym . Pomogłabym mu i tylko za przyjaźniła się z nim .
- Gdzie zaczynamy ? - zapytałam po opróżnieniu kubeczka /
- Moja sypialnia . - podniósł się . Wziął mój kubek i zaniósł do kuchni .
- Za mną Alice .. - powiedział i poszedł schodami na górę .
Otworzył mi drzwi , a mi ukazała się prześliczna sypialnia . Zakochałam się .
 
- Śliczna ..- skomentowałam . Chłopak jedynie się zaśmiał i rozerwał taśmę , którą było zaklejone pudło .
- Proszę bardzo pomocnico ... - podsunął mi je - Te rzeczy jeśli możesz to włóż do tej szafeczki , dobrze ? - pokazał palcem na mebel .
-Jasne .. - uśmiechnęłam się i zabrałam się do pracy .
Chłopakowi szło znacznie szybciej , bo jak to on ujął " Za bardzo się starasz ." . Wolę zrobić coś wolniej , a dokładniej . W dodatku nie chcę żeby pomyślał , że źle albo niedbale składam odzież .
-Ostatnie .. - powiedziałam . Rozerwałam górę . Chłopak szybko podbiegł do mnie , ale ja zdążyłam otworzyć karton . A tam . Staniki kobiet , stringi , bluzki .
Po chwili zamknął je i  odsunął .
- Wiesz , dzięki za pomoc . Poradzę sobie sam z  resztą .. - wydało m i się , że warknął , a może nie ? Widziałam , że się zdenerwował .
- Ale .. Przepraszam .. - posmutniałam .
- Trafisz sama ? - odwrócił się plecami do mnie . Nie od powiedziałam tylko wyszłam , a przechodząc przez ostatnie drzwi mocno trzasnęłam . Usłyszałam jedynie hałas stłuczonego szkła .
**Nathan**
Było miło dopóki laska nie otworzyła tego cholernego kartonu . Może i nie była to jej wina , bo sam zapomniałem o nim ,ale chyba nie jest głucha i powinna go nie otwierać . Wkurzyłem się . To pudło jest przeznaczone jedynie dla moich oczu . Są to staniki i majtki , ogólnie bielizna moich dziwek . Takie pamiątki . Dość intymne .
Dziewczyna sporo mi pomogła . Głównie mam z głowy największe pudła . Zostały tylko naczynia i rzeczy do łazienki . Z tym poradziłem sobie sam . Po pracowitym wieczorze usiałem na łóżku .
- Teraz trzeba ją jakoś przeprosić ...- pomyślałem . Przez to całe zamieszanie obraziła się na mnie , a ja oddalając się od brunetki , wydłużam zadanie . Jest ono dość proste . Mam nękać jej rodzinę . Głównie chodzi mi o ojca . Pracuję dla faceta , za którym stoi zbrodnia .
Szczerze mówiąc Sophie , tak zwana Alice bardzo mi się spodobała . Oczywiście nie w sensie , że zabujałem się , broń Boże ! Po prostu lubię kiedy mogę dziewczynę za coś złapać , a ona ma dość sporo miejsc , gdzie mogę umieścić swoje dłonie .
Postanowiłem , że jutro kupie jej jakieś kwiatki i cukierki . Laski lubią kwiatki i cukierki prawda ? Teraz chciałbym się odstresować . Wziąłem telefon i wykręciłem numer do znanej mi "dziewczynki" w Nowym Jorku .
- Zaraz będę Nath .. - zakończyła rozmowę . Postanowiłem się przygotować na małe igraszki .
Wziąłem kąpiel i usiadłem na łóżku . Chwilkę potem przyszła moja " koleżanka " .
 
- Dawno cię nie wdziałam .. - wskoczyła na łóżko .
- Ja ciebie też .. - mruknąłem .
- Trzeba odświeżyć relacje ... - wyszeptała i zerwała zemnie bokserki .
Noc minęła mi bardzo przyjemnie . Do mojej kolekcji przybyły dwa staniki i dwie pary stringów . Czemu dwie ? Otwórz o godzinie 1.02 uznałem , że na taką  cudną noc nie wystarczy jedna dziewczynka .
Obudziłem się o 10.23 . Zjadłem śniadanie . Poszedłem na pocztę gdzie miałem otrzymać kolejne wskazówki . Przy okazji kupiłem kwiaty i słodycze dla Sophie .
Potem odświeżyłem się i przebrałem .
Poszedłem do sąsiadów i zadzwoniłem dzwonkiem . Otworzyła mi Sophie - Alice .
- Czego chcesz ? - syknęła . Ow .. Aż tak jest fochnięta ?
- Chciałbym cię przeprosić .. - zacząłem .
- To tylko chciałbyś czy chcesz ? - uuu.. Zła . Jakbym ja puknął to humorek obydwojgu by się poprawił .
- Chcę .. - uśmiechnąłem się .
- Nie wiem czy ja chcę je przyjąć .. - warknęła .
-Mam kwiaty .. - nie zwróciła na nie uwagi - I czekoladki .. - zaśmiałem się - I to .... - podszedłem i lekko musnąłem jej usta . Przyznam , lepszych nie całowałem .
- To jak ? Wybaczysz czy mam klęczeć i błagać ? - spytałem . Zdziwiła mnie jej odpowiedź .
- Klękaj i całuj buty .. - wystawiła mi swojego trampka . Popatrzyłem na nią " serio ? " . A jednak serio . No nic .  Klęknąłem , wziąłem jej buta do rąk i gdy miałem już zacząć go muskać dziewczyna wybuchnęła śmiechem .
- Ha, ha ,ha .. - obraziłem się , a dziewczyna pomogła mi wstać .- To ja jestem gotów obściskiwać twoje buty , a ty mnie wrabiasz ?!
- Serio byś je pocałował ? - nadal się śmiała .
- No.. Em..Więc .. - jąkałem się , a ona wpadła w większy śmiech . Miałem dość tej sytuacji , w której byłem bezsilny , więc aby ją uciszyć ponownie musnąłem jej malinowe wargi .
- To wybaczysz ? - spojrzałem jej w oczy .
- Wchodź głuptasie .. - otworzyła szerzej drzwi , a ja wślizgnąłem się do środka .
 
 
Jednak rozdział 3 dodam dzisiaj :).
Główna założyciela bloga , ma , a może inaczej ,
Nie ma czasu ^^ na napisanie perspektywy James'a więc przez
Jakiś czas będzie jedynie o Nathanie i Sophie .
Potem albo będzie o James'ie i tylko jego perspektywa ,
Albo to i to ^^ .
Dziękuje w imieniu i  moim i koleżanki za aż 3 komy !
Oby tak dalej Kochani !
3 kom. - rozdział 

czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 2

** Sophie **
Do godziny 15.34 siedziałam w swoim nowym pokoju . Bardzo się nudziłam . Postanowiłam więc pójść do brata . Przypomniało mi się , że musieliśmy oddać psiaka - Ibu - zwierze było jego najlepszym przyjacielem .
Delikatnie zapukałam w drzwi jego pokoju . Po jakimś czasie usłyszałam ciche " proszę " . Weszłam . Jego pokój wyglądał dość przyzwoicie .
- Hej .. - uśmiechnęłam się do siedzącego na łóżku Tom'a .
- Cześć .. - powiedział cały zapłakany .
- Ej , co jest ? - spytałam siedząc tuż obok niego . Chłopiec przetarł twarz ręką i popatrzył na mnie zapełnionymi łzami oczami .
- Tęsknię za Ibu .. - wyszeptał i przytulił się do mnie .
- Doskonale wiem co czujesz . Nie jest łatwo porzucić najlepszego kumpla . W dodatku miałeś Ibu od szczeniaka . Zżyliście się . To normalne . - pogłaskałam go po główce .
- Sophie .. -  popatrzyłam na niego - ... może ty powiesz mi dokładnie co zrobił tata ? Żadne z nich nie chce mi powiedzieć . Mówią tylko , że jest niewinny i abym sobie tym nie zawracał głowy .
- Braciszku ... Skoro rodzice nic ci nie powiedzieli , to oznacza , że lepiej będzie kiedy na razie pozostanie to dla ciebie tajemnicą . - pocałowałam go i podeszłam do drzwi - Mają rację , nie przejmuj się tym . Nie zdążysz się obejrzeć , a wszystko wróci do normy . - do powiedziałam i opuściłam pomieszczenie .
Postanowiłam pójść na spacer i " pozwiedzać " okolicę . Ubrałam się w coś w czym mogłam wyjść do ludzi .
 Okazało się , że nie tylko my zmieniliśmy miejsce zamieszkania . W sąsiednim domu były wypakowywane pudła . Nie zauważyłam właściciela domu . Było widać jedynie mężczyzn ,którzy wnosili kartony do środka domu . Za wszelką cenę chciałam zapoznać lub chociaż spostrzec naszego sąsiada . Bardzo chciałam aby był to  ktoś zbliżony do mojego wieku , tak pomiędzy 18 a 22-23 rokiem życia . Fajnie by było z kimś pogadać . W Bostonie miałam już dość naszych " przyjaciół zza płota " . Tylko jęczeli i zawsze coś chcieli . Nigdy nam nie pomogli . Mama mówiła , że jak była ze mną w ciąży i niosła zakupy , to tylko stali w oknach i się patrzyli . Żadne nie wyszło pomóc ciężarnej . Zrozumiałabym , ktoś kogo nie znają , no ale to sąsiadka , wiec dupę za przeproszeniem ruszyć by mogli .
- Chłopaki te pudła do kuchni , a te z podpisami 41 do sypialni na pietrze . - usłyszałam męski głos . Nie był to żaden pracownik , tylko jak mniemam właściciel domu . Wyglądał na 20 - 22 także moglibyśmy się dogadać . Po dłuższym wpatrywaniu się w niego dotarło do mnie , ze naszym sąsiadem jest ogromnie przystojny facet ! Nie zauważyłam nawet kiedy obejrzał się i uśmiechnął mówiąc :
- Dzień dobry ! - od powiedziałam mu i strzeliłam buraka . Zadawałam sobie pytanie czy wiedział , że od kilku minut mu się przyglądam . Oby nie , bo wyszłoby , że jestem jakaś nienormalna . A więc sytuacja wygląda dość dobrze . Boski dom w Nowym Jorku , a za płotem seksowny sąsiad .
Resztę dnia spędziłam na zapoznawaniu się z otoczeniem . Jak i na świeżym powietrzu , tak i w budynku , w którym musimy mieszkać .
Pod wieczór przygotowałam sobie relaksująca kąpiel . Tak na od stresowanie . Nie myślcie tylko , że jeśli podoba mi się , to nie będę chciała wrócić do Boston'u czy dowiedzieć się czegoś więcej o morderstwie . O nie ! Nie zamierzam siedzieć z założonymi rękoma . Dowiem się kto stoi za zbrodnią i kto wysyłał te groźby .
Po kąpieli odziałam się w piżamkę i poszłam spać . Z tego co wiem , rodzice mają zamiar zapisać nas do szkoły . Ciekawi mnie  jak to będzie ze mną . Obym mogła tu dokończyć studia . Oby...
Już zasypiałam gdy otrzymałam sms'a . Nie był to od nikogo , kogo miałam zapisanego . Jego treść również była dziwna i przerażająca .
Słodkich snów Sophie . Wykorzystaj tę noc spokoju , bo od jutra nigdy go nie zaznasz .- S.N.
- Jak to nigdy ? - spytałam sama siebie . Już tłumaczę sprawę z telefonem . Niby go zostawiłam , ale tak przypadkiem znalazł się w mojej torebce . Mam tam bardzo ważne informacje i  dużo danych . Czego nie zdołałam zapamiętać to pisałam w komórce . Uważam , że błędem byłoby go zostawić w Boston'ie .
Postanowiłam " wykorzystać tę noc spokoju " . Zasnęłam po kilku minutach .
** Następny dzień - rano- godzina 8.56 **
Wstałam . O dziwo wyspałam się . Pierwszy raz zdarzyło mi się spać w nowym miejscu , a na kolejny dzień wstać prawą nogą .
Szybko zrobiłam poranną toaletę . Włosy uczesałam i ubrałam się w sam raz na pogodę za oknem . Świeciło śliczne słoneczko . 24 stopnie . W sam raz .
 

Zjadłam śniadanie i od razu wyszłam na zewnątrz . Mam dość siedzenia w domu . Mama oczywiście dała mi " zadanie specjalne " - zakupy . " Skoro się już gdzieś wybierasz , to tak przy okazji .. " - jej gadanie . No nic , musiałam wykonać jej prośbę . Poszłam do najbliższego supermarketu . Kupiłam wszystko co było na liście plus kilka rzeczy dla mnie jak np. sok , żelki , papryka i tak dalej . Oczywiście nie obyło się też specjalnych zamówień od reszty rodziny - Tom'a , taty i mamy .
Stałam przy kawie . Już sięgałam po opakowanie kiedy moja ręka z tyknęła się z cudzą .
- Proszę .. - ujrzałam naszego sąsiada . Był cholernie przystojny ! Te jego oczy , uśmiech i  zapach . Jego strój tez był niczego sobie . Wyglądał bosko . 
- Dzięki sąsiedzie .. - powiedziałam . Chłopak się zaśmiał .
- Nathan .. - podał mi dłoń . Chciałam ją uścisnąć , ale brunet podniósł ją do ust i musnął . 
- So... - przypomniałam sobie o fałszywym imieniu - Alice ... - tak Alice , nie Sophie .
- Ty się wczoraj wprowadziłaś , prawda ? - zapytał nadal się uśmiechając . Dalej trzymał moją dłoń .
- Tak . Ty z tego co widziałam , również .. - odparłam .
- Widziałem cię wczoraj . Patrzyłaś się na mnie . W końcu postanowiłem się przywitać , bo ty chyba byś się tylko patrzyła .. - zaśmiał się , a ja strzeliłam buraka . Czyli widział ! Matko .
- Śliczny rumieniec .. Muszę iść . Zakupy zrobione , a mam jeszcze sporo pudeł do rozpakowania .. - wziął kawę i wrzucił do koszyka . Ucałował na pożegnanie dłoń . Miał już odejść kiedy nie wiem sama czemu za proponowałam :
- Może pomogłabym ci ? Jak sąsiad sąsiadowi ? Na dobry początek ? 
- Jeśli to nie problem .. - odparł .
- Skądże ... To o której mam przyjść z odsieczą ? - zapytałam , na co chłopak znów się melodyjnie zaśmiał .
- No nie wiem ... Zaskoczyłaś mnie z ta propozycją .. - od powiedział .
- Mam nadzieję , że pozytywnie .. - tym razem ja się zaśmiałam .
- No tak , oczywiście .. - uśmiech - Mogłabyś tak o 16.30 ? Musze jeszcze pozałatwiać kilka spraw na mieście i mniej więcej do tej mi zleci . - zapytał .
- Nie ma sprawy .. To .. 
- Do zobaczenia .. - dokończył za mnie i odszedł . Tak się cieszyłam ! Dobrze , że mama wysłała mnie po te zakupy !

**Nathan**

- Pierwszy punkt .. Jest . - powiedziałem do siebie wychodząc ze sklepu . Ta dziewczyna była taka miła i zawstydzona . Uwielbiam takie laski . Musze przyznać , że gdybym tylko mógł to już wczoraj byłaby "zaliczona" . Tyłek miała fajny , biust z mojej perspektywy tez był nie byle jaki . Z taką to może i bym się na drugi raz umówił .
Wracając . Dobrze , że poszedłem do tego sklepu , choć udawanie miłego i romantycznego nie jest czymś przyjemnym . O 16.30 ma być ta cała " Alice " . Musi lepiej popracować nad swoją drugą tożsamością , bo mogła wygadać swoje prawdziwe imię , które oczywiście znam - Sophie .
Nie przedstawiłem się . Więc jetem płatnym zabójca i porywaczem lub coś w ta stronę . Zarabiam dość  dobrze . Niestety muszę ponosić olbrzymie koszty związane z przeprowadzkami . Czym są wywołane ? Nie , nie policją ! Muszę być jak najbliżej swoich ofiar . Mam dom chyba w każdym mieście . Mam kumpla , który załatwia moim celom dom jak  najbliżej mnie , albo mi , jak najbliżej ich . Często muszę odwalić czarną robotę . W skrócie , pozbywam się właścicieli posiadłości , w której mam zamieszkać .
Reszty nie powiem . No dobra . Nigdy nie byłem w stałym związku . Jednorazowy seks i nic więcej . Czasem , jeśli laska mi się spodoba to częściej , ale głównie staram się do nich nie przywiązywać . Broń Boże zako.. za .. zakochałbym się i cała moja " kariera " by się zakończyła . Tego nie chcę , bo dobrze mi z tym co robię . Zero zobowiązań , zasad i tym podobnym .

**James**

Reszta dnia minęła spokojnie, podobnie jak i noc. Kolejny dzień pod nową tożsamością - jako Paul Rader. Musiałem jechać zapisać dzieciaki do szkoły. Nie możemy odstawać od reszty. Musiałem wyjechać na miasto. Wychodząc zauważyłem, że ktoś wprowadza się do domu obok. Twarz mężczyzny była podejrzanie znajoma...Wsiadłem do samochodu i wyruszyłem. Zmuszony jestem załatwić broń. Z żadną sprawą nie mogliśmy zgłaszać się na policję. Na szczęście miałem kiedyś klienta, który teraz mieszka w Nowym Jorku - Danny'ego Knight'a. Kiedy zakończyła się jego sprawa z korzystnym dla nas wyrokiem podziękował mi i obiecał pomóc, kiedy będę tego potrzebował. W kieszeni mojej skórzanej kurtki miałem kartkę z paroma ważnymi numerami. Pierwszym celem mojej "wyprawy" było zdobycie 3 telefonów na kartę - dla mnie, żony i Sophie. Wszedłem do pierwszego lepszego sklepu i kupiłem urządzenia. Teraz pozostała szkoła. Ruszyłem pod pierwszą lepszą szkołę. Okazało się, że bardzo niedaleko nas znajduje się jedna, do której bez wielkiego problemu udało mi się zapisać Tom'a. To znaczy... Mike'a. Pierwsza próba używania nowego nazwiska odniosła sukces, na szczęście nikt mnie nie rozpoznał. W aucie wyciągnąłem karteczkę i do telefonu wbiłem wszystkie numery, które miałem na kartce i zadzwoniłem pod jeden z nich - do brata.
- Cześć Max - powiedziałem
- Witaj Paul - od powiedział. Tak, on znał moją fałszywą tożsamość, przecież kiedy do niego dzwoniłem nie mógł używać mojej prawdziwej osobowości. Od razu zgarnęliby mnie na posterunek. Poszedłbym siedzieć za to, czego nie zrobiłem.
- Jak tam ojciec - spytałem
- Nie trzyma się najlepiej... On wierzy, że James to zrobił. - mówił do słuchawki. Skoro użył imiona James znaczy, że jego żona jest przy nim. Niestety jego szwagierka - Abby prowadzi moją sprawę. Wiedział, że teraz nie może zaufać żonie.
- Yhg... Świetnie. Po prostu kurwa świetnie - wkurzyłem się - porozmawiasz z nim na ten temat? Błagam. Nie chcę dla własnego ojca być kryminalistą.
- Tak wiem, że gdyby James dowiedział się o tym byłoby źle. Ale Paul, mojemu ojcu nie przemówię tak łatwo. Powiedziałem mu już wszystko co wiem, ale on twierdzi, że Abby ma zawsze rację.
- Ja pierdolę. Czyli policjantka jest nagle ważniejsza od prawnika, siostra synowej ważniejsza od syna? Dobra. Nerwy mnie zaraz rozniosą. Kończę Max. Narson - powiedziałem
- Do zobaczenia Paul - od powiedział. Przez myśl przeszło mi "mam nadzieję". Załamała mnie wiadomość, o tym, że ojciec uważa mnie za zabójcę. Zakończyłem przerwę i wykręciłem numer Knight'a. Nasza rozmowa była bardzo krótka. Spotkać mieliśmy się za 15 minut, w Central Parku. Dobrze znałem to miasto i wiedziałem, że czeka mnie 10 minut jazdy, więc odpaliłem auto i ruszyłem. Po drodze słuchałem radia, w którym mówili o poszukiwanym James'ie Williams. Knight czekał już na mnie w umówionym miejscu.
- Brawo, 4 minuty przed czasem. No więc o co chodzi Williams? - spytał. Zaciągnąłem go w miejsce bez świadków.
- Po pierwsze, już nie Williams. Teraz już Rader - syknąłem
- Czemu? Uciekinier?
- Zamknij się. Po prostu nigdy więcej nie używaj tamtego nazwiska. Od teraz jestem Paul Rader - powiedziałem
- No więc co byś chciał? Z tego co cię zrozumiałem to pilne Paul.
- Brawo. Potrzebuję broń.
- Słuchaj, mogę ci załatwić najszybciej za tydzień. No i fałszywe pozwolenie na broń też się znajdzie, ale to kosztuje...
- Ile?
- No jako iż załatwiłeś mi bardzo krótki wyrok, nie wiem jakim cudem to dla ciebie 450..
- Z góry czy przy odbiorze? - spytałem '
- Przy odbiorze. Mam twój numer, za tydzień w tym samym miejscu o której dam ci znać - powiedział i poszedł. Zadowolony poszedłem do auta. Musiałem skombinować sobie jakieś miejsce które zastąpiłoby mi strzelnicę. Niestety nie mogę pojawić się tam, za dużo glin. Kiedy zajechałem do domu postanowiłem, że wieczorem czy też jutro porozmawiam z Sophie na temat jej szkoły. Katy wysłała ją po zakupy. Oczywiście przy okazji każdy miał inne zamówienie. Widziałem smutek na twarzy Tom'a, ale nie chciałem z nim rozmawiać.Wolałbym, żeby zrobiła to Katy czy też Sophie.  Podałem mu plan, oraz zeszyty, które były mu potrzebne do szkoły. Poszedłem do sypialni, położyłem się i biłem się z myślami. Dlaczego nowy sąsiad wydaje się być znajomy? No i jeszcze jedno. Dlaczego mój własny ojciec ma mnie za zabójcę? Wierzy mediom, nie wierzy mi. Wkurza mnie to. Do sypialni weszła moja żona.
- James, co jest? - spytała.
- Rozmawiałem z Max'em. Tak wiem, że mu nie ufasz, i tym podobne. Niestety tylko on jedyny nie wierzy w moją winę oprócz was. Chyba. Nie wiem czy wierzycie w nią, czy też nie. Ojciec ma mnie za zabójcę, nie chce mnie znać. - powiedziałem
- Ale jak to? Max mu nie tłumaczył?
- Tłumaczył mu to, ale on nie chce wierzyć. Uważa, że Abby nigdy się nie myli...
- Eh... nie przejmuj się. Przejdzie mu. Ma chwilowe zaburzenie, nie wie komu wierzyć, komu nie.
- No, właśnie. Zaraz wrócę. - powiedziałem i wyszedłem. Otwarłem drzwi auta i wyciągnąłem telefony, które miały trafić do dziewczyn. Wróciłem i podałem żonie komórkę. Rozmawialiśmy przez jakiś czas. Nie wiedziałem co robić, więc z nieba spadł mi Tom, który zapytał czy zagram z nim w piłkę nożną. Jako dobry ojciec poszedłem i rozegrałem z nim mecz. Oczywiście dałem mu wygrać. Jaka radocha ze strony młodego. Zawsze lubiliśmy razem grać. Niestety z powodu mojej pracy rzadko mieliśmy na to czas. Teraz to się zmieni. Poświęcę zdecydowanie więcej czasu rodzinie...
___________________________________________________________________________________
A więc , ta dam - 2 rozdział ^^
Bardzo ucieszyły nas AŻ 3
 komentarze pod 1 rozdziałem
Ten rozdział wyszedł nam dość długi .
Mam nadzieję , że się Wam podoba 
i nie znudziło Was czytanie go :).
Jeszcze raz dziękujemy !
Kolejnego rozdziału możecie spodziewać się 
dopiero po weekendzie .
Do zobaczenia !
2 kom.- rozdział ^^

poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 1

**James**

Siedziałem w celi. Była 18. Skończyły się jakiekolwiek odwiedziny, z tego powodu nie liczyłem na żadnego gościa w więzieniu.  Wtedy do mojej celi wszedł policjant, który nienawidził mnie. Był to ojciec Lily. Zawsze odradzał jej pracę w tej kancelarii, zwłaszcza z powodu posiadania mnie jako współpracownika.
- Zostałeś wypuszczony za kaucją - powiedział szorstko. Wyszedłem za nim. Więzienne rzeczy oddałem, a przebrałem się w swoją skórzaną kurtkę.  Czułem na sobie wzrok ludzi, którzy myśleli że na prawdę zabiłem Lily. Wyruszyłem pod dom. Byłem zmuszony iść na nogach. Nie miałem pieniędzy na taksówkę, czy też na bilet autobusowy. Po dłuższej podróży dotarłem. W drzwiach powitała mnie moja żona, Katy. Później przywitałem się z Sophie i z Tom'em. Kiedy byliśmy już sam na sam z żoną pokazała mi groźby, które znalazła pod drzwiami dosłownie parę minut temu. Były zdjęcia nasze, oraz naszych dzieci przekreślone czerwonym markerem. Każe z nich było robione z ukrycia. No i  do tego jeszcze kartka "WYNOŚ SIĘ Z NASZEGO ŻYCIA ZABÓJCO".  Dyskutowaliśmy przez dłuższy czas, aż w końcu Katy namówiła mnie do ucieczki. Poszedłem do pokoju syna, za to moja żona poszła porozmawiać z Sophie. Nie byli zadowoleni z pomysłu. Ucieczkę ustaliliśmy na następny dzień z samego rana. Poszukiwałem jakiegoś domu do wynajęcia, od razu znalazłem idealny na obrzeżach Nowego Jorku. Nie był za duży, ale i nie za mały. Idealny. Nikt nie będzie się spodziewał, że znajdzie nas akurat tutaj.  Pieniądze nie były problemem - zarabialiśmy dużo. Zrobiło się późno, więc poszedłem spać. Musieliśmy wstać bardzo wcześnie.

Następny dzień - godzina 4.50

Obudził mnie budzik. Myślałem, że mój powrót do domu i planowana ucieczka był tylko snem, ale niestety była to prawda. Poszedłem obudzić dzieci. No więc zaczęło się. Poszliśmy z najważniejszymi rzeczami do auta. Wyjechaliśmy z Bostonu .
- Każdy zostawił telefon w domu ? - spytałem .
-Taak.. - powiedziała Sophie .
-Wiem , że jest wam ciężko , ale mam nadzieję , że zrozumiecie .. - powiedziałem - oby - dodałem .
Jechaliśmy jakieś 4 godziny. Musiałem załatwić sobie fałszywe prawo jazdy i dowód. Po drodze każdy się uczył swojego nowego imienia i nazwiska.
- No więc jak się nazywacie? - spytałem
-Mike Rader 
- Emma Rader 
- Alice Rader
- Dobrze. Jesteśmy prawie na miejscu - powiedziałem 
Po 10 ujrzelismy skromny domek. Czekała już w nim Erin - kobieta od której mieliśmy go wynajmować. Oprowadziła nas po nim. Kiedy już zapłaciłem kobiecie wyszła, a my zabraliśmy się za rozpakowywanie. Nie zajęło ono zbyt dużo czasu - nie mieliśmy co rozpakowywać. Wziąłem telefon, ale nie mój. Była to komórka,  którą zabrałem Lily. Wiedziałem o istnieniu jej innego maila, tyle że mój prawnik nie chciał w to uwierzyć. Na kartce miałem wszystkie możliwe hasła. Niestety jest jeden problem. Nie mogę skorzystać z internetu w telefonie, a wi-fi tutaj brak.

** Sophie **
Po szkole jak zwykle szłam do domu . Niespodziewanie podbiegła do mnie Ann . Była moją koleżanką z klasy .
- Hej Ann . Co jest ? - spytałam zdyszanej dziewczyny .
- Pa-patrz... - wydusiła z siebie podając mi gazetę . Zobaczyłam nagłówek i nie mogłam w to uwierzyć . - " Oskarżony o zabójstwo ! " - zacytowałam nagłówek i ponownie spojrzałam na zdjęcie ojca - Ale , ale to niemożliwe .
- A jednak .. - powiedziała Ann gdy jej oddech doszedł do normy .
- Nie wierzę w to ... - nadal wpatrywałam się w zamieszczony artykuł . Pożegnałam się z koleżanką i jak najszybciej tylko mogłam biegłam do domu . Muszę się dowiedzieć o co chodzi z tym morderstwem , za którym rzekomo stoi mój ojciec . Droga do domu nie byłą miła .Wszyscy sąsiedzi się we mnie wpatrywali i gadali o naszej rodzinie . O tym jakim potworem jest James oraz , że zasługuje na najwyższy wymiar kary . Oprócz tego czułam jak ktoś za mną idzie i śledzi każdy mój ruch . Nie byli to sąsiedzi . Na podwórku stało auto mamy . Szybkim krokiem weszłam do domu . Przy stole siedział tata i zaraz obok niego mama .
- Część Sophie .. - przywitał się .
- Sophie idź na górę . Zaraz przyjdę i porozmawiamy . - powiedziała mama . Zrobiłam to o co mnie prosiła . Poszłam do swojego pokoju. Po drodze spotkałam Tom'a .
- Siemka .. - uśmiechnął się i wszedł do swojego królestwa .
- Cześć .. -zatrzasnęłam drzwi . Nie musiałam długo czekać na mamę , bo po około 15 minutach zapukała do drzwi mojego pokoju .
- Proszę .. -powiedziałam . Do pomieszczenia weszła mama . Delikatnie usiadła u mnie na łóżku , na wprost mnie .
- Więc słucham .. - wyszeptałam .
-  Wiesz o czym chcę z tobą porozmawiać ? - kiwnęłam twierdząco głową - Twój ojciec nie słusznie został posądzony o zabójstwo ..
- Tyle to i ja wiem .. - syknęłam .
- Sophie , wiesz doskonale , że współpracownicy ojca byli zazdrośni o jego dochody oraz wysokie stanowisko w pracy . Oni tylko czekali na taki moment . Czekali na to , aż w końcu będą mogli złożyć jakąkolwiek skargę na niego . Knuli przeciwko niemu . Jestem pewna , że to oni stoją za morderstwem . - spuściła głowę , zapanowała cisza - Sophie - po chwili znów usłyszałam jej głos - Musimy opuścić Boston ...
- Co ?! Dlaczego ?! - krzyknęłam . Miałam zostawić przyjaciół ? Studia i całą resztę na której mi zależało ? Nigdy !
- Groźby .. - odparła jednym słowem .
- I co z tego ? Wcześniej też były .. - burknęłam wspominając inne tego typu przypadki . Często spotykałam się z wybitym oknem przez kamień , a na nim karteczka z groźbą .
- Ale tamte były niegroźne ... Co jeśli te się nasilą i w końcu stanie się wam , albo nam krzywda ? Pomyślałaś o tym ? - spytała .
- No nie ... - odparłam . Nie myślałam o tym w ten sposób . Nie chcę aby komuś stało się coś złego . Mama powiedziała żebym się spakowała , bo jutro o samym świcie opuszczamy Boston . Nie chcieli mi powiedzieć gdzie teraz zamieszkamy , ale udało mi się podsłuchać rozmowy rodziców . Nowy Jork na nas czeka .

Następny dzień - godzina 4.00 

Poranna toaleta wykonana . Makijaż zrobiony . Walizki zapełnione . Pozostało mi się jedynie ubrać . Postanowiłam na coś wygodnego w moim stylu .
Gotowa poszłam do reszty rodziny czekającej przy aucie . Zapakowaliśmy walizki i ruszyliśmy . Całą drogę przesiedzieliśmy cicho . Jedynie raz ojciec zabrał głos pytając czy zostawiliśmy telefony w starym domu . Mieliśmy mieć nowe imiona i nazwisko . Alice Rader . Świetnie ...
4 godziny później byliśmy przed nasza posiadłością . Przywitała nas jakaś kobieta . Chyba ona miała wynająć nam budynek . Oprowadziła nas po domu . Kilka minut później zaczęliśmy " wielkie " rozpakowywanie . Mój pokój nie był aż tak zły . Nawet podobny do starego .
Postanowiłam przebrać się w cos wygodniejszego . Postawiłam na sweterek , spodenki, czarne rajstopy i buty . 
 Muszę przyznać , że bardzo szybko się zadomowiłam . Jadłam właśnie kanapeczki z moim nowym pokoju . 
- Nawet się z wami nie pożegnałam .. - powiedziałam patrząc na zdjęcie klasowe , które zawsze mam przy sobie .




Hej Wam :P
No więc pierwszy rozdział za nami. 
Jak Wam się podoba?
Liczymy na Wasze opinie :)
Następny rozdział planujemy dodać w czwartek. 
2 kom. - rozdział