poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 3



**Sophie**
Nie mogłam doczekać się wizyty u Nathan'a . Byłam  w swoim pokoju , leżałam na łóżku  i czekałam na 16.30 .
- 15.... - zerknęłam na zegarek . Po chwili podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na lustro na przeciwko mnie .
- Jak ja wyglądam !? - krzyknęłam . Mam półtora godzinny . Szybko weszłam do łazienki . Wzięłam błyskawiczny prysznic . Uczesałam się w koka . Tym razem zrobiłam go bardzo dokładnie .
 



Potem nadszedł czas na makijaż . Postawiłam na coś takiego  . Następnie zaczęłam szperać w szafie . Wyciągnęłam w końcu idealny i wygodny zestaw ( bez kosmetyków ! ) . Kolejne spojrzenie na zegarek : 16.15 .
- Wow ... Zleciało . - powiedziałam . Zeszłam schodami na dół . W kuchni była mama .
- Mamo wychodzę . - uśmiechnęłam się .
- Gdzie ?! - zerwała się z krzesła .
- Em.. Do sąsiada .. - odparłam nakładając buty .
- W jakim celu ? - dopytywała .
- Spotkałam go dzisiaj w sklepie i za proponowałam pomoc w rozpakowywaniu . - podeszłam do niej - Pa .. - dałam całusa w czoło .
- Uważaj na się.. - nie usłyszałam końca , bo wyszłam z domu . Swój wzrok posłałam na przeciwną stronę -  dom sąsiada . Akurat Nathan wchodził na posiadłość swojego królestwa .
Jednak zobaczył mnie i podszedł bliżej .
-Hej .. - powiedział , teraz byliśmy oboje na jego podwórku .
- Cześć .. - odparłam chłopakowi .
- Cieszę się , że przyszłaś , bo nie mam pojęcia czy sam bym sobie dał radę .. - uśmiechnął się .
- Wiesz , jeszcze nie zaczęliśmy . Może wyjdzie na to , że bardziej ci będę przeszkadzać , a nie pomagać .. - zaśmiałam się . On również . Po chwili chwycił mnie za dłoń i ruszył w stronę domu . Przepuścił mnie w drzwiach , następnie sam wszedł do środka .
Byliśmy w przed pokoju połączonego z salonem . Było bardzo ładnie , no może te  pudła przeszkadzały ( wyobraźcie sobie że są kartonowe pudła ) .
- Wczoraj trochę zacząłem . Chłopaki od przeprowadzek również sporo zrobili .. - powiedział .
- Napijesz się czegoś ? Tak na dobry początek ?- za proponował .
- Herbatkę poproszę .. - uśmiechnęłam się i zaczęłam zwiedzać dom . Salon jak wspomniałam był cudny . Z tego co mogłam zobaczyć ,to chyba jedynie drobne rzeczy np. zdjęcia i ubrania nie były wypakowane . Meble były już ustawione .
Łazienka była cudna . W moim  stylu , że tak powiem . Kuchnia , marzenie . Było bardzo dużo sypialni jak na jednego faceta w budynku . A może on ma żonę , albo jakąkolwiek partnerkę ?
- Em.. Nathan sam tu mieszkasz ? - spytałam gdy chłopak przyniósł napoje .
- Tak . Jakoś nie mam z kim dzielić domu . Przywykłem już .. - uśmiechnął się , a mi ulżyło . Nie to , że gdyby okazało się , że jest w związku , to  wyszłabym . Pomogłabym mu i tylko za przyjaźniła się z nim .
- Gdzie zaczynamy ? - zapytałam po opróżnieniu kubeczka /
- Moja sypialnia . - podniósł się . Wziął mój kubek i zaniósł do kuchni .
- Za mną Alice .. - powiedział i poszedł schodami na górę .
Otworzył mi drzwi , a mi ukazała się prześliczna sypialnia . Zakochałam się .
 
- Śliczna ..- skomentowałam . Chłopak jedynie się zaśmiał i rozerwał taśmę , którą było zaklejone pudło .
- Proszę bardzo pomocnico ... - podsunął mi je - Te rzeczy jeśli możesz to włóż do tej szafeczki , dobrze ? - pokazał palcem na mebel .
-Jasne .. - uśmiechnęłam się i zabrałam się do pracy .
Chłopakowi szło znacznie szybciej , bo jak to on ujął " Za bardzo się starasz ." . Wolę zrobić coś wolniej , a dokładniej . W dodatku nie chcę żeby pomyślał , że źle albo niedbale składam odzież .
-Ostatnie .. - powiedziałam . Rozerwałam górę . Chłopak szybko podbiegł do mnie , ale ja zdążyłam otworzyć karton . A tam . Staniki kobiet , stringi , bluzki .
Po chwili zamknął je i  odsunął .
- Wiesz , dzięki za pomoc . Poradzę sobie sam z  resztą .. - wydało m i się , że warknął , a może nie ? Widziałam , że się zdenerwował .
- Ale .. Przepraszam .. - posmutniałam .
- Trafisz sama ? - odwrócił się plecami do mnie . Nie od powiedziałam tylko wyszłam , a przechodząc przez ostatnie drzwi mocno trzasnęłam . Usłyszałam jedynie hałas stłuczonego szkła .
**Nathan**
Było miło dopóki laska nie otworzyła tego cholernego kartonu . Może i nie była to jej wina , bo sam zapomniałem o nim ,ale chyba nie jest głucha i powinna go nie otwierać . Wkurzyłem się . To pudło jest przeznaczone jedynie dla moich oczu . Są to staniki i majtki , ogólnie bielizna moich dziwek . Takie pamiątki . Dość intymne .
Dziewczyna sporo mi pomogła . Głównie mam z głowy największe pudła . Zostały tylko naczynia i rzeczy do łazienki . Z tym poradziłem sobie sam . Po pracowitym wieczorze usiałem na łóżku .
- Teraz trzeba ją jakoś przeprosić ...- pomyślałem . Przez to całe zamieszanie obraziła się na mnie , a ja oddalając się od brunetki , wydłużam zadanie . Jest ono dość proste . Mam nękać jej rodzinę . Głównie chodzi mi o ojca . Pracuję dla faceta , za którym stoi zbrodnia .
Szczerze mówiąc Sophie , tak zwana Alice bardzo mi się spodobała . Oczywiście nie w sensie , że zabujałem się , broń Boże ! Po prostu lubię kiedy mogę dziewczynę za coś złapać , a ona ma dość sporo miejsc , gdzie mogę umieścić swoje dłonie .
Postanowiłem , że jutro kupie jej jakieś kwiatki i cukierki . Laski lubią kwiatki i cukierki prawda ? Teraz chciałbym się odstresować . Wziąłem telefon i wykręciłem numer do znanej mi "dziewczynki" w Nowym Jorku .
- Zaraz będę Nath .. - zakończyła rozmowę . Postanowiłem się przygotować na małe igraszki .
Wziąłem kąpiel i usiadłem na łóżku . Chwilkę potem przyszła moja " koleżanka " .
 
- Dawno cię nie wdziałam .. - wskoczyła na łóżko .
- Ja ciebie też .. - mruknąłem .
- Trzeba odświeżyć relacje ... - wyszeptała i zerwała zemnie bokserki .
Noc minęła mi bardzo przyjemnie . Do mojej kolekcji przybyły dwa staniki i dwie pary stringów . Czemu dwie ? Otwórz o godzinie 1.02 uznałem , że na taką  cudną noc nie wystarczy jedna dziewczynka .
Obudziłem się o 10.23 . Zjadłem śniadanie . Poszedłem na pocztę gdzie miałem otrzymać kolejne wskazówki . Przy okazji kupiłem kwiaty i słodycze dla Sophie .
Potem odświeżyłem się i przebrałem .
Poszedłem do sąsiadów i zadzwoniłem dzwonkiem . Otworzyła mi Sophie - Alice .
- Czego chcesz ? - syknęła . Ow .. Aż tak jest fochnięta ?
- Chciałbym cię przeprosić .. - zacząłem .
- To tylko chciałbyś czy chcesz ? - uuu.. Zła . Jakbym ja puknął to humorek obydwojgu by się poprawił .
- Chcę .. - uśmiechnąłem się .
- Nie wiem czy ja chcę je przyjąć .. - warknęła .
-Mam kwiaty .. - nie zwróciła na nie uwagi - I czekoladki .. - zaśmiałem się - I to .... - podszedłem i lekko musnąłem jej usta . Przyznam , lepszych nie całowałem .
- To jak ? Wybaczysz czy mam klęczeć i błagać ? - spytałem . Zdziwiła mnie jej odpowiedź .
- Klękaj i całuj buty .. - wystawiła mi swojego trampka . Popatrzyłem na nią " serio ? " . A jednak serio . No nic .  Klęknąłem , wziąłem jej buta do rąk i gdy miałem już zacząć go muskać dziewczyna wybuchnęła śmiechem .
- Ha, ha ,ha .. - obraziłem się , a dziewczyna pomogła mi wstać .- To ja jestem gotów obściskiwać twoje buty , a ty mnie wrabiasz ?!
- Serio byś je pocałował ? - nadal się śmiała .
- No.. Em..Więc .. - jąkałem się , a ona wpadła w większy śmiech . Miałem dość tej sytuacji , w której byłem bezsilny , więc aby ją uciszyć ponownie musnąłem jej malinowe wargi .
- To wybaczysz ? - spojrzałem jej w oczy .
- Wchodź głuptasie .. - otworzyła szerzej drzwi , a ja wślizgnąłem się do środka .
 
 
Jednak rozdział 3 dodam dzisiaj :).
Główna założyciela bloga , ma , a może inaczej ,
Nie ma czasu ^^ na napisanie perspektywy James'a więc przez
Jakiś czas będzie jedynie o Nathanie i Sophie .
Potem albo będzie o James'ie i tylko jego perspektywa ,
Albo to i to ^^ .
Dziękuje w imieniu i  moim i koleżanki za aż 3 komy !
Oby tak dalej Kochani !
3 kom. - rozdział 

czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 2

** Sophie **
Do godziny 15.34 siedziałam w swoim nowym pokoju . Bardzo się nudziłam . Postanowiłam więc pójść do brata . Przypomniało mi się , że musieliśmy oddać psiaka - Ibu - zwierze było jego najlepszym przyjacielem .
Delikatnie zapukałam w drzwi jego pokoju . Po jakimś czasie usłyszałam ciche " proszę " . Weszłam . Jego pokój wyglądał dość przyzwoicie .
- Hej .. - uśmiechnęłam się do siedzącego na łóżku Tom'a .
- Cześć .. - powiedział cały zapłakany .
- Ej , co jest ? - spytałam siedząc tuż obok niego . Chłopiec przetarł twarz ręką i popatrzył na mnie zapełnionymi łzami oczami .
- Tęsknię za Ibu .. - wyszeptał i przytulił się do mnie .
- Doskonale wiem co czujesz . Nie jest łatwo porzucić najlepszego kumpla . W dodatku miałeś Ibu od szczeniaka . Zżyliście się . To normalne . - pogłaskałam go po główce .
- Sophie .. -  popatrzyłam na niego - ... może ty powiesz mi dokładnie co zrobił tata ? Żadne z nich nie chce mi powiedzieć . Mówią tylko , że jest niewinny i abym sobie tym nie zawracał głowy .
- Braciszku ... Skoro rodzice nic ci nie powiedzieli , to oznacza , że lepiej będzie kiedy na razie pozostanie to dla ciebie tajemnicą . - pocałowałam go i podeszłam do drzwi - Mają rację , nie przejmuj się tym . Nie zdążysz się obejrzeć , a wszystko wróci do normy . - do powiedziałam i opuściłam pomieszczenie .
Postanowiłam pójść na spacer i " pozwiedzać " okolicę . Ubrałam się w coś w czym mogłam wyjść do ludzi .
 Okazało się , że nie tylko my zmieniliśmy miejsce zamieszkania . W sąsiednim domu były wypakowywane pudła . Nie zauważyłam właściciela domu . Było widać jedynie mężczyzn ,którzy wnosili kartony do środka domu . Za wszelką cenę chciałam zapoznać lub chociaż spostrzec naszego sąsiada . Bardzo chciałam aby był to  ktoś zbliżony do mojego wieku , tak pomiędzy 18 a 22-23 rokiem życia . Fajnie by było z kimś pogadać . W Bostonie miałam już dość naszych " przyjaciół zza płota " . Tylko jęczeli i zawsze coś chcieli . Nigdy nam nie pomogli . Mama mówiła , że jak była ze mną w ciąży i niosła zakupy , to tylko stali w oknach i się patrzyli . Żadne nie wyszło pomóc ciężarnej . Zrozumiałabym , ktoś kogo nie znają , no ale to sąsiadka , wiec dupę za przeproszeniem ruszyć by mogli .
- Chłopaki te pudła do kuchni , a te z podpisami 41 do sypialni na pietrze . - usłyszałam męski głos . Nie był to żaden pracownik , tylko jak mniemam właściciel domu . Wyglądał na 20 - 22 także moglibyśmy się dogadać . Po dłuższym wpatrywaniu się w niego dotarło do mnie , ze naszym sąsiadem jest ogromnie przystojny facet ! Nie zauważyłam nawet kiedy obejrzał się i uśmiechnął mówiąc :
- Dzień dobry ! - od powiedziałam mu i strzeliłam buraka . Zadawałam sobie pytanie czy wiedział , że od kilku minut mu się przyglądam . Oby nie , bo wyszłoby , że jestem jakaś nienormalna . A więc sytuacja wygląda dość dobrze . Boski dom w Nowym Jorku , a za płotem seksowny sąsiad .
Resztę dnia spędziłam na zapoznawaniu się z otoczeniem . Jak i na świeżym powietrzu , tak i w budynku , w którym musimy mieszkać .
Pod wieczór przygotowałam sobie relaksująca kąpiel . Tak na od stresowanie . Nie myślcie tylko , że jeśli podoba mi się , to nie będę chciała wrócić do Boston'u czy dowiedzieć się czegoś więcej o morderstwie . O nie ! Nie zamierzam siedzieć z założonymi rękoma . Dowiem się kto stoi za zbrodnią i kto wysyłał te groźby .
Po kąpieli odziałam się w piżamkę i poszłam spać . Z tego co wiem , rodzice mają zamiar zapisać nas do szkoły . Ciekawi mnie  jak to będzie ze mną . Obym mogła tu dokończyć studia . Oby...
Już zasypiałam gdy otrzymałam sms'a . Nie był to od nikogo , kogo miałam zapisanego . Jego treść również była dziwna i przerażająca .
Słodkich snów Sophie . Wykorzystaj tę noc spokoju , bo od jutra nigdy go nie zaznasz .- S.N.
- Jak to nigdy ? - spytałam sama siebie . Już tłumaczę sprawę z telefonem . Niby go zostawiłam , ale tak przypadkiem znalazł się w mojej torebce . Mam tam bardzo ważne informacje i  dużo danych . Czego nie zdołałam zapamiętać to pisałam w komórce . Uważam , że błędem byłoby go zostawić w Boston'ie .
Postanowiłam " wykorzystać tę noc spokoju " . Zasnęłam po kilku minutach .
** Następny dzień - rano- godzina 8.56 **
Wstałam . O dziwo wyspałam się . Pierwszy raz zdarzyło mi się spać w nowym miejscu , a na kolejny dzień wstać prawą nogą .
Szybko zrobiłam poranną toaletę . Włosy uczesałam i ubrałam się w sam raz na pogodę za oknem . Świeciło śliczne słoneczko . 24 stopnie . W sam raz .
 

Zjadłam śniadanie i od razu wyszłam na zewnątrz . Mam dość siedzenia w domu . Mama oczywiście dała mi " zadanie specjalne " - zakupy . " Skoro się już gdzieś wybierasz , to tak przy okazji .. " - jej gadanie . No nic , musiałam wykonać jej prośbę . Poszłam do najbliższego supermarketu . Kupiłam wszystko co było na liście plus kilka rzeczy dla mnie jak np. sok , żelki , papryka i tak dalej . Oczywiście nie obyło się też specjalnych zamówień od reszty rodziny - Tom'a , taty i mamy .
Stałam przy kawie . Już sięgałam po opakowanie kiedy moja ręka z tyknęła się z cudzą .
- Proszę .. - ujrzałam naszego sąsiada . Był cholernie przystojny ! Te jego oczy , uśmiech i  zapach . Jego strój tez był niczego sobie . Wyglądał bosko . 
- Dzięki sąsiedzie .. - powiedziałam . Chłopak się zaśmiał .
- Nathan .. - podał mi dłoń . Chciałam ją uścisnąć , ale brunet podniósł ją do ust i musnął . 
- So... - przypomniałam sobie o fałszywym imieniu - Alice ... - tak Alice , nie Sophie .
- Ty się wczoraj wprowadziłaś , prawda ? - zapytał nadal się uśmiechając . Dalej trzymał moją dłoń .
- Tak . Ty z tego co widziałam , również .. - odparłam .
- Widziałem cię wczoraj . Patrzyłaś się na mnie . W końcu postanowiłem się przywitać , bo ty chyba byś się tylko patrzyła .. - zaśmiał się , a ja strzeliłam buraka . Czyli widział ! Matko .
- Śliczny rumieniec .. Muszę iść . Zakupy zrobione , a mam jeszcze sporo pudeł do rozpakowania .. - wziął kawę i wrzucił do koszyka . Ucałował na pożegnanie dłoń . Miał już odejść kiedy nie wiem sama czemu za proponowałam :
- Może pomogłabym ci ? Jak sąsiad sąsiadowi ? Na dobry początek ? 
- Jeśli to nie problem .. - odparł .
- Skądże ... To o której mam przyjść z odsieczą ? - zapytałam , na co chłopak znów się melodyjnie zaśmiał .
- No nie wiem ... Zaskoczyłaś mnie z ta propozycją .. - od powiedział .
- Mam nadzieję , że pozytywnie .. - tym razem ja się zaśmiałam .
- No tak , oczywiście .. - uśmiech - Mogłabyś tak o 16.30 ? Musze jeszcze pozałatwiać kilka spraw na mieście i mniej więcej do tej mi zleci . - zapytał .
- Nie ma sprawy .. To .. 
- Do zobaczenia .. - dokończył za mnie i odszedł . Tak się cieszyłam ! Dobrze , że mama wysłała mnie po te zakupy !

**Nathan**

- Pierwszy punkt .. Jest . - powiedziałem do siebie wychodząc ze sklepu . Ta dziewczyna była taka miła i zawstydzona . Uwielbiam takie laski . Musze przyznać , że gdybym tylko mógł to już wczoraj byłaby "zaliczona" . Tyłek miała fajny , biust z mojej perspektywy tez był nie byle jaki . Z taką to może i bym się na drugi raz umówił .
Wracając . Dobrze , że poszedłem do tego sklepu , choć udawanie miłego i romantycznego nie jest czymś przyjemnym . O 16.30 ma być ta cała " Alice " . Musi lepiej popracować nad swoją drugą tożsamością , bo mogła wygadać swoje prawdziwe imię , które oczywiście znam - Sophie .
Nie przedstawiłem się . Więc jetem płatnym zabójca i porywaczem lub coś w ta stronę . Zarabiam dość  dobrze . Niestety muszę ponosić olbrzymie koszty związane z przeprowadzkami . Czym są wywołane ? Nie , nie policją ! Muszę być jak najbliżej swoich ofiar . Mam dom chyba w każdym mieście . Mam kumpla , który załatwia moim celom dom jak  najbliżej mnie , albo mi , jak najbliżej ich . Często muszę odwalić czarną robotę . W skrócie , pozbywam się właścicieli posiadłości , w której mam zamieszkać .
Reszty nie powiem . No dobra . Nigdy nie byłem w stałym związku . Jednorazowy seks i nic więcej . Czasem , jeśli laska mi się spodoba to częściej , ale głównie staram się do nich nie przywiązywać . Broń Boże zako.. za .. zakochałbym się i cała moja " kariera " by się zakończyła . Tego nie chcę , bo dobrze mi z tym co robię . Zero zobowiązań , zasad i tym podobnym .

**James**

Reszta dnia minęła spokojnie, podobnie jak i noc. Kolejny dzień pod nową tożsamością - jako Paul Rader. Musiałem jechać zapisać dzieciaki do szkoły. Nie możemy odstawać od reszty. Musiałem wyjechać na miasto. Wychodząc zauważyłem, że ktoś wprowadza się do domu obok. Twarz mężczyzny była podejrzanie znajoma...Wsiadłem do samochodu i wyruszyłem. Zmuszony jestem załatwić broń. Z żadną sprawą nie mogliśmy zgłaszać się na policję. Na szczęście miałem kiedyś klienta, który teraz mieszka w Nowym Jorku - Danny'ego Knight'a. Kiedy zakończyła się jego sprawa z korzystnym dla nas wyrokiem podziękował mi i obiecał pomóc, kiedy będę tego potrzebował. W kieszeni mojej skórzanej kurtki miałem kartkę z paroma ważnymi numerami. Pierwszym celem mojej "wyprawy" było zdobycie 3 telefonów na kartę - dla mnie, żony i Sophie. Wszedłem do pierwszego lepszego sklepu i kupiłem urządzenia. Teraz pozostała szkoła. Ruszyłem pod pierwszą lepszą szkołę. Okazało się, że bardzo niedaleko nas znajduje się jedna, do której bez wielkiego problemu udało mi się zapisać Tom'a. To znaczy... Mike'a. Pierwsza próba używania nowego nazwiska odniosła sukces, na szczęście nikt mnie nie rozpoznał. W aucie wyciągnąłem karteczkę i do telefonu wbiłem wszystkie numery, które miałem na kartce i zadzwoniłem pod jeden z nich - do brata.
- Cześć Max - powiedziałem
- Witaj Paul - od powiedział. Tak, on znał moją fałszywą tożsamość, przecież kiedy do niego dzwoniłem nie mógł używać mojej prawdziwej osobowości. Od razu zgarnęliby mnie na posterunek. Poszedłbym siedzieć za to, czego nie zrobiłem.
- Jak tam ojciec - spytałem
- Nie trzyma się najlepiej... On wierzy, że James to zrobił. - mówił do słuchawki. Skoro użył imiona James znaczy, że jego żona jest przy nim. Niestety jego szwagierka - Abby prowadzi moją sprawę. Wiedział, że teraz nie może zaufać żonie.
- Yhg... Świetnie. Po prostu kurwa świetnie - wkurzyłem się - porozmawiasz z nim na ten temat? Błagam. Nie chcę dla własnego ojca być kryminalistą.
- Tak wiem, że gdyby James dowiedział się o tym byłoby źle. Ale Paul, mojemu ojcu nie przemówię tak łatwo. Powiedziałem mu już wszystko co wiem, ale on twierdzi, że Abby ma zawsze rację.
- Ja pierdolę. Czyli policjantka jest nagle ważniejsza od prawnika, siostra synowej ważniejsza od syna? Dobra. Nerwy mnie zaraz rozniosą. Kończę Max. Narson - powiedziałem
- Do zobaczenia Paul - od powiedział. Przez myśl przeszło mi "mam nadzieję". Załamała mnie wiadomość, o tym, że ojciec uważa mnie za zabójcę. Zakończyłem przerwę i wykręciłem numer Knight'a. Nasza rozmowa była bardzo krótka. Spotkać mieliśmy się za 15 minut, w Central Parku. Dobrze znałem to miasto i wiedziałem, że czeka mnie 10 minut jazdy, więc odpaliłem auto i ruszyłem. Po drodze słuchałem radia, w którym mówili o poszukiwanym James'ie Williams. Knight czekał już na mnie w umówionym miejscu.
- Brawo, 4 minuty przed czasem. No więc o co chodzi Williams? - spytał. Zaciągnąłem go w miejsce bez świadków.
- Po pierwsze, już nie Williams. Teraz już Rader - syknąłem
- Czemu? Uciekinier?
- Zamknij się. Po prostu nigdy więcej nie używaj tamtego nazwiska. Od teraz jestem Paul Rader - powiedziałem
- No więc co byś chciał? Z tego co cię zrozumiałem to pilne Paul.
- Brawo. Potrzebuję broń.
- Słuchaj, mogę ci załatwić najszybciej za tydzień. No i fałszywe pozwolenie na broń też się znajdzie, ale to kosztuje...
- Ile?
- No jako iż załatwiłeś mi bardzo krótki wyrok, nie wiem jakim cudem to dla ciebie 450..
- Z góry czy przy odbiorze? - spytałem '
- Przy odbiorze. Mam twój numer, za tydzień w tym samym miejscu o której dam ci znać - powiedział i poszedł. Zadowolony poszedłem do auta. Musiałem skombinować sobie jakieś miejsce które zastąpiłoby mi strzelnicę. Niestety nie mogę pojawić się tam, za dużo glin. Kiedy zajechałem do domu postanowiłem, że wieczorem czy też jutro porozmawiam z Sophie na temat jej szkoły. Katy wysłała ją po zakupy. Oczywiście przy okazji każdy miał inne zamówienie. Widziałem smutek na twarzy Tom'a, ale nie chciałem z nim rozmawiać.Wolałbym, żeby zrobiła to Katy czy też Sophie.  Podałem mu plan, oraz zeszyty, które były mu potrzebne do szkoły. Poszedłem do sypialni, położyłem się i biłem się z myślami. Dlaczego nowy sąsiad wydaje się być znajomy? No i jeszcze jedno. Dlaczego mój własny ojciec ma mnie za zabójcę? Wierzy mediom, nie wierzy mi. Wkurza mnie to. Do sypialni weszła moja żona.
- James, co jest? - spytała.
- Rozmawiałem z Max'em. Tak wiem, że mu nie ufasz, i tym podobne. Niestety tylko on jedyny nie wierzy w moją winę oprócz was. Chyba. Nie wiem czy wierzycie w nią, czy też nie. Ojciec ma mnie za zabójcę, nie chce mnie znać. - powiedziałem
- Ale jak to? Max mu nie tłumaczył?
- Tłumaczył mu to, ale on nie chce wierzyć. Uważa, że Abby nigdy się nie myli...
- Eh... nie przejmuj się. Przejdzie mu. Ma chwilowe zaburzenie, nie wie komu wierzyć, komu nie.
- No, właśnie. Zaraz wrócę. - powiedziałem i wyszedłem. Otwarłem drzwi auta i wyciągnąłem telefony, które miały trafić do dziewczyn. Wróciłem i podałem żonie komórkę. Rozmawialiśmy przez jakiś czas. Nie wiedziałem co robić, więc z nieba spadł mi Tom, który zapytał czy zagram z nim w piłkę nożną. Jako dobry ojciec poszedłem i rozegrałem z nim mecz. Oczywiście dałem mu wygrać. Jaka radocha ze strony młodego. Zawsze lubiliśmy razem grać. Niestety z powodu mojej pracy rzadko mieliśmy na to czas. Teraz to się zmieni. Poświęcę zdecydowanie więcej czasu rodzinie...
___________________________________________________________________________________
A więc , ta dam - 2 rozdział ^^
Bardzo ucieszyły nas AŻ 3
 komentarze pod 1 rozdziałem
Ten rozdział wyszedł nam dość długi .
Mam nadzieję , że się Wam podoba 
i nie znudziło Was czytanie go :).
Jeszcze raz dziękujemy !
Kolejnego rozdziału możecie spodziewać się 
dopiero po weekendzie .
Do zobaczenia !
2 kom.- rozdział ^^

poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 1

**James**

Siedziałem w celi. Była 18. Skończyły się jakiekolwiek odwiedziny, z tego powodu nie liczyłem na żadnego gościa w więzieniu.  Wtedy do mojej celi wszedł policjant, który nienawidził mnie. Był to ojciec Lily. Zawsze odradzał jej pracę w tej kancelarii, zwłaszcza z powodu posiadania mnie jako współpracownika.
- Zostałeś wypuszczony za kaucją - powiedział szorstko. Wyszedłem za nim. Więzienne rzeczy oddałem, a przebrałem się w swoją skórzaną kurtkę.  Czułem na sobie wzrok ludzi, którzy myśleli że na prawdę zabiłem Lily. Wyruszyłem pod dom. Byłem zmuszony iść na nogach. Nie miałem pieniędzy na taksówkę, czy też na bilet autobusowy. Po dłuższej podróży dotarłem. W drzwiach powitała mnie moja żona, Katy. Później przywitałem się z Sophie i z Tom'em. Kiedy byliśmy już sam na sam z żoną pokazała mi groźby, które znalazła pod drzwiami dosłownie parę minut temu. Były zdjęcia nasze, oraz naszych dzieci przekreślone czerwonym markerem. Każe z nich było robione z ukrycia. No i  do tego jeszcze kartka "WYNOŚ SIĘ Z NASZEGO ŻYCIA ZABÓJCO".  Dyskutowaliśmy przez dłuższy czas, aż w końcu Katy namówiła mnie do ucieczki. Poszedłem do pokoju syna, za to moja żona poszła porozmawiać z Sophie. Nie byli zadowoleni z pomysłu. Ucieczkę ustaliliśmy na następny dzień z samego rana. Poszukiwałem jakiegoś domu do wynajęcia, od razu znalazłem idealny na obrzeżach Nowego Jorku. Nie był za duży, ale i nie za mały. Idealny. Nikt nie będzie się spodziewał, że znajdzie nas akurat tutaj.  Pieniądze nie były problemem - zarabialiśmy dużo. Zrobiło się późno, więc poszedłem spać. Musieliśmy wstać bardzo wcześnie.

Następny dzień - godzina 4.50

Obudził mnie budzik. Myślałem, że mój powrót do domu i planowana ucieczka był tylko snem, ale niestety była to prawda. Poszedłem obudzić dzieci. No więc zaczęło się. Poszliśmy z najważniejszymi rzeczami do auta. Wyjechaliśmy z Bostonu .
- Każdy zostawił telefon w domu ? - spytałem .
-Taak.. - powiedziała Sophie .
-Wiem , że jest wam ciężko , ale mam nadzieję , że zrozumiecie .. - powiedziałem - oby - dodałem .
Jechaliśmy jakieś 4 godziny. Musiałem załatwić sobie fałszywe prawo jazdy i dowód. Po drodze każdy się uczył swojego nowego imienia i nazwiska.
- No więc jak się nazywacie? - spytałem
-Mike Rader 
- Emma Rader 
- Alice Rader
- Dobrze. Jesteśmy prawie na miejscu - powiedziałem 
Po 10 ujrzelismy skromny domek. Czekała już w nim Erin - kobieta od której mieliśmy go wynajmować. Oprowadziła nas po nim. Kiedy już zapłaciłem kobiecie wyszła, a my zabraliśmy się za rozpakowywanie. Nie zajęło ono zbyt dużo czasu - nie mieliśmy co rozpakowywać. Wziąłem telefon, ale nie mój. Była to komórka,  którą zabrałem Lily. Wiedziałem o istnieniu jej innego maila, tyle że mój prawnik nie chciał w to uwierzyć. Na kartce miałem wszystkie możliwe hasła. Niestety jest jeden problem. Nie mogę skorzystać z internetu w telefonie, a wi-fi tutaj brak.

** Sophie **
Po szkole jak zwykle szłam do domu . Niespodziewanie podbiegła do mnie Ann . Była moją koleżanką z klasy .
- Hej Ann . Co jest ? - spytałam zdyszanej dziewczyny .
- Pa-patrz... - wydusiła z siebie podając mi gazetę . Zobaczyłam nagłówek i nie mogłam w to uwierzyć . - " Oskarżony o zabójstwo ! " - zacytowałam nagłówek i ponownie spojrzałam na zdjęcie ojca - Ale , ale to niemożliwe .
- A jednak .. - powiedziała Ann gdy jej oddech doszedł do normy .
- Nie wierzę w to ... - nadal wpatrywałam się w zamieszczony artykuł . Pożegnałam się z koleżanką i jak najszybciej tylko mogłam biegłam do domu . Muszę się dowiedzieć o co chodzi z tym morderstwem , za którym rzekomo stoi mój ojciec . Droga do domu nie byłą miła .Wszyscy sąsiedzi się we mnie wpatrywali i gadali o naszej rodzinie . O tym jakim potworem jest James oraz , że zasługuje na najwyższy wymiar kary . Oprócz tego czułam jak ktoś za mną idzie i śledzi każdy mój ruch . Nie byli to sąsiedzi . Na podwórku stało auto mamy . Szybkim krokiem weszłam do domu . Przy stole siedział tata i zaraz obok niego mama .
- Część Sophie .. - przywitał się .
- Sophie idź na górę . Zaraz przyjdę i porozmawiamy . - powiedziała mama . Zrobiłam to o co mnie prosiła . Poszłam do swojego pokoju. Po drodze spotkałam Tom'a .
- Siemka .. - uśmiechnął się i wszedł do swojego królestwa .
- Cześć .. -zatrzasnęłam drzwi . Nie musiałam długo czekać na mamę , bo po około 15 minutach zapukała do drzwi mojego pokoju .
- Proszę .. -powiedziałam . Do pomieszczenia weszła mama . Delikatnie usiadła u mnie na łóżku , na wprost mnie .
- Więc słucham .. - wyszeptałam .
-  Wiesz o czym chcę z tobą porozmawiać ? - kiwnęłam twierdząco głową - Twój ojciec nie słusznie został posądzony o zabójstwo ..
- Tyle to i ja wiem .. - syknęłam .
- Sophie , wiesz doskonale , że współpracownicy ojca byli zazdrośni o jego dochody oraz wysokie stanowisko w pracy . Oni tylko czekali na taki moment . Czekali na to , aż w końcu będą mogli złożyć jakąkolwiek skargę na niego . Knuli przeciwko niemu . Jestem pewna , że to oni stoją za morderstwem . - spuściła głowę , zapanowała cisza - Sophie - po chwili znów usłyszałam jej głos - Musimy opuścić Boston ...
- Co ?! Dlaczego ?! - krzyknęłam . Miałam zostawić przyjaciół ? Studia i całą resztę na której mi zależało ? Nigdy !
- Groźby .. - odparła jednym słowem .
- I co z tego ? Wcześniej też były .. - burknęłam wspominając inne tego typu przypadki . Często spotykałam się z wybitym oknem przez kamień , a na nim karteczka z groźbą .
- Ale tamte były niegroźne ... Co jeśli te się nasilą i w końcu stanie się wam , albo nam krzywda ? Pomyślałaś o tym ? - spytała .
- No nie ... - odparłam . Nie myślałam o tym w ten sposób . Nie chcę aby komuś stało się coś złego . Mama powiedziała żebym się spakowała , bo jutro o samym świcie opuszczamy Boston . Nie chcieli mi powiedzieć gdzie teraz zamieszkamy , ale udało mi się podsłuchać rozmowy rodziców . Nowy Jork na nas czeka .

Następny dzień - godzina 4.00 

Poranna toaleta wykonana . Makijaż zrobiony . Walizki zapełnione . Pozostało mi się jedynie ubrać . Postanowiłam na coś wygodnego w moim stylu .
Gotowa poszłam do reszty rodziny czekającej przy aucie . Zapakowaliśmy walizki i ruszyliśmy . Całą drogę przesiedzieliśmy cicho . Jedynie raz ojciec zabrał głos pytając czy zostawiliśmy telefony w starym domu . Mieliśmy mieć nowe imiona i nazwisko . Alice Rader . Świetnie ...
4 godziny później byliśmy przed nasza posiadłością . Przywitała nas jakaś kobieta . Chyba ona miała wynająć nam budynek . Oprowadziła nas po domu . Kilka minut później zaczęliśmy " wielkie " rozpakowywanie . Mój pokój nie był aż tak zły . Nawet podobny do starego .
Postanowiłam przebrać się w cos wygodniejszego . Postawiłam na sweterek , spodenki, czarne rajstopy i buty . 
 Muszę przyznać , że bardzo szybko się zadomowiłam . Jadłam właśnie kanapeczki z moim nowym pokoju . 
- Nawet się z wami nie pożegnałam .. - powiedziałam patrząc na zdjęcie klasowe , które zawsze mam przy sobie .




Hej Wam :P
No więc pierwszy rozdział za nami. 
Jak Wam się podoba?
Liczymy na Wasze opinie :)
Następny rozdział planujemy dodać w czwartek. 
2 kom. - rozdział