Do godziny 15.34 siedziałam w swoim nowym pokoju . Bardzo się nudziłam . Postanowiłam więc pójść do brata . Przypomniało mi się , że musieliśmy oddać psiaka - Ibu - zwierze było jego najlepszym przyjacielem .
Delikatnie zapukałam w drzwi jego pokoju . Po jakimś czasie usłyszałam ciche " proszę " . Weszłam . Jego pokój wyglądał dość przyzwoicie .
- Hej .. - uśmiechnęłam się do siedzącego na łóżku Tom'a .
- Cześć .. - powiedział cały zapłakany .
- Ej , co jest ? - spytałam siedząc tuż obok niego . Chłopiec przetarł twarz ręką i popatrzył na mnie zapełnionymi łzami oczami .
- Tęsknię za Ibu .. - wyszeptał i przytulił się do mnie .
- Doskonale wiem co czujesz . Nie jest łatwo porzucić najlepszego kumpla . W dodatku miałeś Ibu od szczeniaka . Zżyliście się . To normalne . - pogłaskałam go po główce .
- Sophie .. - popatrzyłam na niego - ... może ty powiesz mi dokładnie co zrobił tata ? Żadne z nich nie chce mi powiedzieć . Mówią tylko , że jest niewinny i abym sobie tym nie zawracał głowy .
- Braciszku ... Skoro rodzice nic ci nie powiedzieli , to oznacza , że lepiej będzie kiedy na razie pozostanie to dla ciebie tajemnicą . - pocałowałam go i podeszłam do drzwi - Mają rację , nie przejmuj się tym . Nie zdążysz się obejrzeć , a wszystko wróci do normy . - do powiedziałam i opuściłam pomieszczenie .
Postanowiłam pójść na spacer i " pozwiedzać " okolicę . Ubrałam się w coś w czym mogłam wyjść do ludzi .
Okazało się , że nie tylko my zmieniliśmy miejsce zamieszkania . W sąsiednim domu były wypakowywane pudła . Nie zauważyłam właściciela domu . Było widać jedynie mężczyzn ,którzy wnosili kartony do środka domu . Za wszelką cenę chciałam zapoznać lub chociaż spostrzec naszego sąsiada . Bardzo chciałam aby był to ktoś zbliżony do mojego wieku , tak pomiędzy 18 a 22-23 rokiem życia . Fajnie by było z kimś pogadać . W Bostonie miałam już dość naszych " przyjaciół zza płota " . Tylko jęczeli i zawsze coś chcieli . Nigdy nam nie pomogli . Mama mówiła , że jak była ze mną w ciąży i niosła zakupy , to tylko stali w oknach i się patrzyli . Żadne nie wyszło pomóc ciężarnej . Zrozumiałabym , ktoś kogo nie znają , no ale to sąsiadka , wiec dupę za przeproszeniem ruszyć by mogli .
- Chłopaki te pudła do kuchni , a te z podpisami 41 do sypialni na pietrze . - usłyszałam męski głos . Nie był to żaden pracownik , tylko jak mniemam właściciel domu . Wyglądał na 20 - 22 także moglibyśmy się dogadać . Po dłuższym wpatrywaniu się w niego dotarło do mnie , ze naszym sąsiadem jest ogromnie przystojny facet ! Nie zauważyłam nawet kiedy obejrzał się i uśmiechnął mówiąc :
- Dzień dobry ! - od powiedziałam mu i strzeliłam buraka . Zadawałam sobie pytanie czy wiedział , że od kilku minut mu się przyglądam . Oby nie , bo wyszłoby , że jestem jakaś nienormalna . A więc sytuacja wygląda dość dobrze . Boski dom w Nowym Jorku , a za płotem seksowny sąsiad .
Resztę dnia spędziłam na zapoznawaniu się z otoczeniem . Jak i na świeżym powietrzu , tak i w budynku , w którym musimy mieszkać .
Pod wieczór przygotowałam sobie relaksująca kąpiel . Tak na od stresowanie . Nie myślcie tylko , że jeśli podoba mi się , to nie będę chciała wrócić do Boston'u czy dowiedzieć się czegoś więcej o morderstwie . O nie ! Nie zamierzam siedzieć z założonymi rękoma . Dowiem się kto stoi za zbrodnią i kto wysyłał te groźby .
Po kąpieli odziałam się w piżamkę i poszłam spać . Z tego co wiem , rodzice mają zamiar zapisać nas do szkoły . Ciekawi mnie jak to będzie ze mną . Obym mogła tu dokończyć studia . Oby...
Już zasypiałam gdy otrzymałam sms'a . Nie był to od nikogo , kogo miałam zapisanego . Jego treść również była dziwna i przerażająca .
Słodkich snów Sophie . Wykorzystaj tę noc spokoju , bo od jutra nigdy go nie zaznasz .- S.N.
- Jak to nigdy ? - spytałam sama siebie . Już tłumaczę sprawę z telefonem . Niby go zostawiłam , ale tak przypadkiem znalazł się w mojej torebce . Mam tam bardzo ważne informacje i dużo danych . Czego nie zdołałam zapamiętać to pisałam w komórce . Uważam , że błędem byłoby go zostawić w Boston'ie .
Postanowiłam " wykorzystać tę noc spokoju " . Zasnęłam po kilku minutach .
** Następny dzień - rano- godzina 8.56 **
Wstałam . O dziwo wyspałam się . Pierwszy raz zdarzyło mi się spać w nowym miejscu , a na kolejny dzień wstać prawą nogą .
Szybko zrobiłam poranną toaletę . Włosy uczesałam i ubrałam się w sam raz na pogodę za oknem . Świeciło śliczne słoneczko . 24 stopnie . W sam raz .
Zjadłam śniadanie i od razu wyszłam na zewnątrz . Mam dość siedzenia w domu . Mama oczywiście dała mi " zadanie specjalne " - zakupy . " Skoro się już gdzieś wybierasz , to tak przy okazji .. " - jej gadanie . No nic , musiałam wykonać jej prośbę . Poszłam do najbliższego supermarketu . Kupiłam wszystko co było na liście plus kilka rzeczy dla mnie jak np. sok , żelki , papryka i tak dalej . Oczywiście nie obyło się też specjalnych zamówień od reszty rodziny - Tom'a , taty i mamy .
Stałam przy kawie . Już sięgałam po opakowanie kiedy moja ręka z tyknęła się z cudzą .
- Proszę .. - ujrzałam naszego sąsiada . Był cholernie przystojny ! Te jego oczy , uśmiech i zapach . Jego strój tez był niczego sobie . Wyglądał bosko .
- Dzięki sąsiedzie .. - powiedziałam . Chłopak się zaśmiał .
- Nathan .. - podał mi dłoń . Chciałam ją uścisnąć , ale brunet podniósł ją do ust i musnął .
- So... - przypomniałam sobie o fałszywym imieniu - Alice ... - tak Alice , nie Sophie .
- Ty się wczoraj wprowadziłaś , prawda ? - zapytał nadal się uśmiechając . Dalej trzymał moją dłoń .
- Tak . Ty z tego co widziałam , również .. - odparłam .
- Widziałem cię wczoraj . Patrzyłaś się na mnie . W końcu postanowiłem się przywitać , bo ty chyba byś się tylko patrzyła .. - zaśmiał się , a ja strzeliłam buraka . Czyli widział ! Matko .
- Śliczny rumieniec .. Muszę iść . Zakupy zrobione , a mam jeszcze sporo pudeł do rozpakowania .. - wziął kawę i wrzucił do koszyka . Ucałował na pożegnanie dłoń . Miał już odejść kiedy nie wiem sama czemu za proponowałam :
- Może pomogłabym ci ? Jak sąsiad sąsiadowi ? Na dobry początek ?
- Jeśli to nie problem .. - odparł .
- Skądże ... To o której mam przyjść z odsieczą ? - zapytałam , na co chłopak znów się melodyjnie zaśmiał .
- No nie wiem ... Zaskoczyłaś mnie z ta propozycją .. - od powiedział .
- Mam nadzieję , że pozytywnie .. - tym razem ja się zaśmiałam .
- No tak , oczywiście .. - uśmiech - Mogłabyś tak o 16.30 ? Musze jeszcze pozałatwiać kilka spraw na mieście i mniej więcej do tej mi zleci . - zapytał .
- Nie ma sprawy .. To ..
- Do zobaczenia .. - dokończył za mnie i odszedł . Tak się cieszyłam ! Dobrze , że mama wysłała mnie po te zakupy !
- Pierwszy punkt .. Jest . - powiedziałem do siebie wychodząc ze sklepu . Ta dziewczyna była taka miła i zawstydzona . Uwielbiam takie laski . Musze przyznać , że gdybym tylko mógł to już wczoraj byłaby "zaliczona" . Tyłek miała fajny , biust z mojej perspektywy tez był nie byle jaki . Z taką to może i bym się na drugi raz umówił .
Wracając . Dobrze , że poszedłem do tego sklepu , choć udawanie miłego i romantycznego nie jest czymś przyjemnym . O 16.30 ma być ta cała " Alice " . Musi lepiej popracować nad swoją drugą tożsamością , bo mogła wygadać swoje prawdziwe imię , które oczywiście znam - Sophie .
Nie przedstawiłem się . Więc jetem płatnym zabójca i porywaczem lub coś w ta stronę . Zarabiam dość dobrze . Niestety muszę ponosić olbrzymie koszty związane z przeprowadzkami . Czym są wywołane ? Nie , nie policją ! Muszę być jak najbliżej swoich ofiar . Mam dom chyba w każdym mieście . Mam kumpla , który załatwia moim celom dom jak najbliżej mnie , albo mi , jak najbliżej ich . Często muszę odwalić czarną robotę . W skrócie , pozbywam się właścicieli posiadłości , w której mam zamieszkać .
Reszty nie powiem . No dobra . Nigdy nie byłem w stałym związku . Jednorazowy seks i nic więcej . Czasem , jeśli laska mi się spodoba to częściej , ale głównie staram się do nich nie przywiązywać . Broń Boże zako.. za .. zakochałbym się i cała moja " kariera " by się zakończyła . Tego nie chcę , bo dobrze mi z tym co robię . Zero zobowiązań , zasad i tym podobnym .
**James**
Reszta dnia minęła spokojnie, podobnie jak i noc. Kolejny dzień pod nową tożsamością - jako Paul Rader. Musiałem jechać zapisać dzieciaki do szkoły. Nie możemy odstawać od reszty. Musiałem wyjechać na miasto. Wychodząc zauważyłem, że ktoś wprowadza się do domu obok. Twarz mężczyzny była podejrzanie znajoma...Wsiadłem do samochodu i wyruszyłem. Zmuszony jestem załatwić broń. Z żadną sprawą nie mogliśmy zgłaszać się na policję. Na szczęście miałem kiedyś klienta, który teraz mieszka w Nowym Jorku - Danny'ego Knight'a. Kiedy zakończyła się jego sprawa z korzystnym dla nas wyrokiem podziękował mi i obiecał pomóc, kiedy będę tego potrzebował. W kieszeni mojej skórzanej kurtki miałem kartkę z paroma ważnymi numerami. Pierwszym celem mojej "wyprawy" było zdobycie 3 telefonów na kartę - dla mnie, żony i Sophie. Wszedłem do pierwszego lepszego sklepu i kupiłem urządzenia. Teraz pozostała szkoła. Ruszyłem pod pierwszą lepszą szkołę. Okazało się, że bardzo niedaleko nas znajduje się jedna, do której bez wielkiego problemu udało mi się zapisać Tom'a. To znaczy... Mike'a. Pierwsza próba używania nowego nazwiska odniosła sukces, na szczęście nikt mnie nie rozpoznał. W aucie wyciągnąłem karteczkę i do telefonu wbiłem wszystkie numery, które miałem na kartce i zadzwoniłem pod jeden z nich - do brata.
- Cześć Max - powiedziałem
- Witaj Paul - od powiedział. Tak, on znał moją fałszywą tożsamość, przecież kiedy do niego dzwoniłem nie mógł używać mojej prawdziwej osobowości. Od razu zgarnęliby mnie na posterunek. Poszedłbym siedzieć za to, czego nie zrobiłem.
- Jak tam ojciec - spytałem
- Nie trzyma się najlepiej... On wierzy, że James to zrobił. - mówił do słuchawki. Skoro użył imiona James znaczy, że jego żona jest przy nim. Niestety jego szwagierka - Abby prowadzi moją sprawę. Wiedział, że teraz nie może zaufać żonie.
- Yhg... Świetnie. Po prostu kurwa świetnie - wkurzyłem się - porozmawiasz z nim na ten temat? Błagam. Nie chcę dla własnego ojca być kryminalistą.
- Tak wiem, że gdyby James dowiedział się o tym byłoby źle. Ale Paul, mojemu ojcu nie przemówię tak łatwo. Powiedziałem mu już wszystko co wiem, ale on twierdzi, że Abby ma zawsze rację.
- Ja pierdolę. Czyli policjantka jest nagle ważniejsza od prawnika, siostra synowej ważniejsza od syna? Dobra. Nerwy mnie zaraz rozniosą. Kończę Max. Narson - powiedziałem
- Do zobaczenia Paul - od powiedział. Przez myśl przeszło mi "mam nadzieję". Załamała mnie wiadomość, o tym, że ojciec uważa mnie za zabójcę. Zakończyłem przerwę i wykręciłem numer Knight'a. Nasza rozmowa była bardzo krótka. Spotkać mieliśmy się za 15 minut, w Central Parku. Dobrze znałem to miasto i wiedziałem, że czeka mnie 10 minut jazdy, więc odpaliłem auto i ruszyłem. Po drodze słuchałem radia, w którym mówili o poszukiwanym James'ie Williams. Knight czekał już na mnie w umówionym miejscu.
- Brawo, 4 minuty przed czasem. No więc o co chodzi Williams? - spytał. Zaciągnąłem go w miejsce bez świadków.
- Po pierwsze, już nie Williams. Teraz już Rader - syknąłem
- Czemu? Uciekinier?
- Zamknij się. Po prostu nigdy więcej nie używaj tamtego nazwiska. Od teraz jestem Paul Rader - powiedziałem
- No więc co byś chciał? Z tego co cię zrozumiałem to pilne Paul.
- Brawo. Potrzebuję broń.
- Słuchaj, mogę ci załatwić najszybciej za tydzień. No i fałszywe pozwolenie na broń też się znajdzie, ale to kosztuje...
- Ile?
- No jako iż załatwiłeś mi bardzo krótki wyrok, nie wiem jakim cudem to dla ciebie 450..
- Z góry czy przy odbiorze? - spytałem '
- Przy odbiorze. Mam twój numer, za tydzień w tym samym miejscu o której dam ci znać - powiedział i poszedł. Zadowolony poszedłem do auta. Musiałem skombinować sobie jakieś miejsce które zastąpiłoby mi strzelnicę. Niestety nie mogę pojawić się tam, za dużo glin. Kiedy zajechałem do domu postanowiłem, że wieczorem czy też jutro porozmawiam z Sophie na temat jej szkoły. Katy wysłała ją po zakupy. Oczywiście przy okazji każdy miał inne zamówienie. Widziałem smutek na twarzy Tom'a, ale nie chciałem z nim rozmawiać.Wolałbym, żeby zrobiła to Katy czy też Sophie. Podałem mu plan, oraz zeszyty, które były mu potrzebne do szkoły. Poszedłem do sypialni, położyłem się i biłem się z myślami. Dlaczego nowy sąsiad wydaje się być znajomy? No i jeszcze jedno. Dlaczego mój własny ojciec ma mnie za zabójcę? Wierzy mediom, nie wierzy mi. Wkurza mnie to. Do sypialni weszła moja żona.
- James, co jest? - spytała.
- Rozmawiałem z Max'em. Tak wiem, że mu nie ufasz, i tym podobne. Niestety tylko on jedyny nie wierzy w moją winę oprócz was. Chyba. Nie wiem czy wierzycie w nią, czy też nie. Ojciec ma mnie za zabójcę, nie chce mnie znać. - powiedziałem
- Ale jak to? Max mu nie tłumaczył?
- Tłumaczył mu to, ale on nie chce wierzyć. Uważa, że Abby nigdy się nie myli...
- Eh... nie przejmuj się. Przejdzie mu. Ma chwilowe zaburzenie, nie wie komu wierzyć, komu nie.
- No, właśnie. Zaraz wrócę. - powiedziałem i wyszedłem. Otwarłem drzwi auta i wyciągnąłem telefony, które miały trafić do dziewczyn. Wróciłem i podałem żonie komórkę. Rozmawialiśmy przez jakiś czas. Nie wiedziałem co robić, więc z nieba spadł mi Tom, który zapytał czy zagram z nim w piłkę nożną. Jako dobry ojciec poszedłem i rozegrałem z nim mecz. Oczywiście dałem mu wygrać. Jaka radocha ze strony młodego. Zawsze lubiliśmy razem grać. Niestety z powodu mojej pracy rzadko mieliśmy na to czas. Teraz to się zmieni. Poświęcę zdecydowanie więcej czasu rodzinie...
___________________________________________________________________________________
A więc , ta dam - 2 rozdział ^^
Bardzo ucieszyły nas AŻ 3
komentarze pod 1 rozdziałem
Ten rozdział wyszedł nam dość długi .
Mam nadzieję , że się Wam podoba
i nie znudziło Was czytanie go :).
Jeszcze raz dziękujemy !
Kolejnego rozdziału możecie spodziewać się
dopiero po weekendzie .
Do zobaczenia !
2 kom.- rozdział ^^
rozdział genialny ♥
OdpowiedzUsuńSuper rozdział.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na next.
Swietne!!!! Ciagnij to dalej. Czekam na nexta!!!! :)
OdpowiedzUsuń